Tygodnik „Le Point" twierdzi, że kilka tygodni przed rozprawą, w wyniku której 89-letnia miliarderka miała stracić kontrolę nad swoim majątkiem i życiem, Liliane Bettencourt przekazała swoje ubezpieczenie na życie opiewające na 700 mln euro Instytutowi Pasteura, paryskiej placówce naukowo-badawczej.
Kolekcję dzieł sztuki postanowiła podarować państwu francuskiemu. W nowym, sporządzonym pod koniec sierpnia, testamencie są też inne zapisy. 10 mln euro otrzyma po śmierci starszej pani jej osobisty pielęgniarz. W poprzedniej wersji testamentu wszystko to dziedziczyli dwaj wnukowie (23 i 25 lat).
Zmiana testamentu to efekt trwającej cztery lata wojny Liliane Bettencourt z córką jedynaczką. Francoise Bettencourt-Meyers od dawna udowadniała, że starość, naiwność i chorobę jej matki wykorzystują rozmaici kręcący się koło niej cwaniacy. Tacy jak artysta fotografik Francois-Marie Banier, który miał wyłudzić od niej ponad miliard euro.
Matka wszystkiemu zaprzeczała, zapewniała, że jest w pełni władz umysłowych. Swoim adwokatom powiedziała, że jeśli o jej losie miałaby decydować córka, nie pozostałoby jej „nic innego jak umrzeć". Mimo to 17 października sąd w Courbevois (okręg paryski) przychylił się do wniosku Francoise. Orzekł, że cierpiąca na demencję i chorobę Alzheimera miliarderka nie może dłużej zarządzać swoim ogromnym majątkiem.
Najbogatsza Francuzka, współwłaścicielka firmy kosmetycznej L'Oréal założonej przez jej ojca, została ubezwłasnowolniona i oddana pod kuratelę córki i dwóch wnuków. Oznaczało to utratę kontroli nad koncernem, w którym rodzina ma 30 procent udziałów. Majątek Liliane Bettencourt wyceniano wówczas na 17 mld euro, co plasowało ją na trzecim miejscu największych fortun we Francji i na 15. w świecie.