Reklama

Są pierwsze sukcesy deregulacji. Skorzystają wszyscy, nie tylko przedsiębiorcy

Mam dla Polski dwie recepty: deregulację prawa i innowacje w gospodarce – mówi dr n. med. Małgorzata Adamkiewicz, przewodnicząca rady nadzorczej i współwłaścicielka Adamed Pharma, członkini Komitetu Sterującego inicjatywy SprawdzaMY.

Publikacja: 03.09.2025 04:17

Są pierwsze sukcesy deregulacji. Skorzystają wszyscy, nie tylko przedsiębiorcy

Foto: Adamed

Jest pani lekarzem i przedsiębiorcą. Od dawna obserwuje pani pacjenta, zwanego administracją państwową. Z różnych stron słychać, że trawi go poważna choroba, zwana biurokracją. Już próbowano go leczyć, ale z marnym skutkiem. Jaka jest pani diagnoza?

Rzeczywiście da się tu zdiagnozować biurokratyczną chorobę. Lekarstwo widzę w deregulacji, czyli upraszczaniu przepisów i różnych procedur. Dlatego, gdy koledzy zadzwonili do mnie, żebym poszła z nimi do premiera, zdecydowałam się to zrobić. Widzę jednak ten temat szerzej, bo administracja państwowa jest tylko częścią polskiej rzeczywistości. Żeby nam się lepiej żyło, żeby gospodarka rozwijała się jeszcze szybciej, potrzebujemy wzrostu produktywności. To da się osiągnąć przez oparcie gospodarki na wiedzy i innowacyjności. Naprawdę zależy mi na zdrowiu tego pacjenta. Ale to nie tylko administracja, to ogólnie Polska.

Jakie ma pani wrażenia z pracy w Komitecie Sterującym inicjatywy SprawdzaMY?

Wprawdzie już wcześniej, z własnego doświadczenia mogłabym wiele powiedzieć o biurokratycznych barierach, ale byłam zszokowana tym, czego dowiedziałam się od innych przedsiębiorców i zwykłych ludzi, którzy zgłaszali nam swoje problemy. Nadeszło 16 tys. zgłoszeń, dotyczących najrozmaitszych dziedzin. Chodzi zresztą nie tylko o uciążliwe przepisy, ale także ich zmienność. Na przykład, ustawa o podatku dochodowym od osób prawnych zmieniła się już sto razy , od kiedy ja prowadzę biznes.

Czytaj więcej

Prościej w sądach i u ubezpieczycieli. Kolejny pakiet deregulacyjny uchwalony

To akurat nic nadzwyczajnego. W krajach Unii Europejskiej podatki też się często zmieniają.

I dlatego przeregulowane środowisko gospodarcze UE przestaje nadążać za światem. Nasza inicjatywa nie ogranicza się do przepisów krajowych, bo postulujemy też deregulację na unijnym poziomie. A u nas jest jeszcze coś gorszego. Chodzi o tzw. gold-plating, czyli wdrażanie unijnych przepisów w sposób jeszcze bardziej je komplikujący. Dokładamy własne, dodatkowe wymagania, dlatego w inicjatywie SprawdzaMY przyjęliśmy zasadę „UE + zero”.

Czy pani firma ucierpiała z powodu którejś unijnej dyrektywy?

Cała branża farmaceutyczna, a także kosmetyczna może poważnie ucierpieć przez tzw. dyrektywę ściekową. Jej absurd polega na monstrualnie wysokich opłatach za usuwanie mikrozanieczyszczeń ze ścieków komunalnych. Policzyliśmy, że dla branży farmaceutycznej w Polsce oznaczałoby to koszt 635 mln zł rocznie. I te pieniądze nie przełożyłyby się bezpośrednio na redukcję zanieczyszczeń. To głównie koszty analiz, kalkulacji i sprawozdań oraz modernizacji oczyszczalni ścieków. A przecież te środki moglibyśmy przeznaczyć na badania i rozwój, na zwiększenie konkurencyjności. W efekcie także na zmniejszanie emisji. Dyrektywę oprotestowało 14 firm z naszej branży. Wsparł nas polski rząd. Liczymy, że Komisja Europejska znajdzie rozwiązanie, które będzie ekologiczne i racjonalne ekonomicznie.

Reklama
Reklama

A jakie ma pani doświadczenia z naszą krajową biurokracją?

Na przykład bardzo uciążliwe jest rozliczanie Polskiej Strefy Inwestycji. To ogromny i korzystny zastrzyk gotówki dla przedsiębiorców. Ale korzyść częściowo zjadają koszty biurokracji. Jeśli do starego zakładu produkcyjnego wstawimy nowe maszyny, to trzeba bardzo skrupulatnie rozliczać każde pudełko leku wyprodukowane na nowej i na starej maszynie. To tak poważne zadanie, że trzeba specjalnie do tych wyliczeń oddelegować pracowników, którzy tylko i wyłącznie taką rachubą się zajmują. Rozumiem konieczność kontroli rozliczeń ulg podatkowych, ale tu przesadzono z wymogami.

Domyślam się, że sporo podobnych doświadczeń zgłosili inni przedsiębiorcy?

Oczywiście, niektóre postulaty już udało się uchwalić w Sejmie, a nawet uzyskać podpis prezydenta pod ustawami. Na przykład są już przepisy o elektronizacji procedury wnioskowania przez lekarza o próbki leków. To znacznie uprości ten proces. Wciąż na rozwiązanie czeka kwestia dokumentacji medycznej. Nie powinno być tak, że pacjent ma tylko u siebie wyniki badań z różnych placówek. Lekarze powinni korzystać z centralnej, elektronicznej bazy takich danych, pozwalającej np. na prześledzenie całej historii choroby, gdy pacjent zmieni lekarza. To bardzo odciąży system, wyeliminuje konieczność powtórnych badań i marnowanie czasu lekarzy. Tak się zdarza dziś, gdy pacjent zgubi wyniki badań.

Zdarza się też, że pacjent jest trwale chory, a wciąż musi uzyskiwać zaświadczenia o niepełnosprawności…

Tak już nie będzie! Jest już ustawa, powstała z naszej inicjatywy, która zniosła ten obowiązek w przypadku np. chorób genetycznych. Bo dotychczas wyglądało to tak, jakby państwo podejrzewało, że osoba dotknięta nieuleczalną chorobą jakimś cudem wyzdrowieje. Na szczęście mamy to już za sobą.

Weszła też w życie ustawa łagodząca wymogi zatrudnienia w fabrykach leków…

Tak, to też nasz sukces. Najkrócej mówiąc: nasz kraj wprowadził tak rygorystyczne wymogi zatrudnienia tzw. osób wykwalifikowanych, że brakowało ich do pracy. A to kluczowi specjaliści, którzy kontrolują jakość produkowanych leków i dopuszczają je dla pacjentów. Polskie przepisy zawęziły listę uznawanych kierunków tylko do absolwentów studiów farmaceutycznych, medycznych i weterynaryjnych. A unijna dyrektywa pozwala na to także chemikom, biologom i absolwentom pokrewnych nauk. Zwalczamy gold-plating pod hasłem „UE plus zero”. Dodatkowe przepisy uderzają nie tylko w farmację, ale też w pacjentów, czyli nas wszystkich.

Spotkała pani pewnie pacjentów, którzy mimo diagnozy i zapisania leków jednak unikają leczenia? Co wtedy robi lekarz?

Decyzję o leczeniu zawsze podejmuje pacjent. Do czego pan zmierza?

Reklama
Reklama

Mówię o tym pacjencie, którego wspominaliśmy na początku naszej rozmowy. O administracji. Znajdą się tacy, którzy dla zachowania władzy mogą na różne sposoby blokować działanie tej deregulacji i działać po staremu.

To pańskie porównanie administracji do chorego pacjenta może i jest trafne, ale tylko do pewnego stopnia. Lekarz nie może zmusić pacjenta do leczenia. Administracja powinna działać na rzecz obywateli i państwa, i musi przestrzegać prawa. A od egzekwowania tego są odpowiednie instytucje. Inicjatywa SprawdzaMY zdiagnozowała problem i stworzyła na niego lekarstwo.

Robiliście to za darmo?

Przedsiębiorcy nie wzięli za to żadnych pieniędzy. Poświęciliśmy ogrom czasu, szczególnie Rafał Brzoska, który jest super liderem. Do tego zrobiliśmy zbiórkę pieniędzy na pokrycie niezbędnych kosztów: strony internetowej, jej zabezpieczenia oraz zatrudnionych na cały etat ekspertów. Zebraliśmy 4,5 mln zł. Bardzo starannie kontrolowaliśmy naszą pracę, by nie służyła niczyim partykularnym interesom. Spontanicznie zgłosiło się wielu ekspertów z różnych dziedzin. Dużo firm, w tym Adamed, oddelegowało swoich specjalistów do pracy w zespole. W sumie, zaangażowanych było ponad 600 ekspertów, 39 zespołów robocych – to pokazuje skalę inicjatywy.

Będziecie kontynuować tę działalność?

Z naszej strony, oczywiście! To są sprawy bardzo ważne dla Polski, a przy tym nie mają zabarwienia politycznego, więc politycy różnych opcji powinni nas wspierać. My, przedsiębiorcy, zbudowaliśmy gospodarkę tego kraju i sporo o niej wiemy. Chcemy dzielić się swoim doświadczeniem, bo to służy także zwykłym obywatelom. Na was, dziennikarzy też liczymy. Zespół wykonał wiele dobrej roboty, a rząd też sporo już zrealizował. To warto nagłaśniać.

To przejdźmy do drugiej części pani recepty. Jak poprawić wyniki polskiej gospodarki?

Trzeba przede wszystkim postawić na innowacyjność. Nasze władze powinny wytypować kilka branż przyszłości, w których już dziś powstaje najwięcej nowoczesnych rozwiązań i wspierać je. Polska farmacja z pewnością do nich należy, ale myślę tu też o branży technologicznej i o nowoczesnej energetyce. Trzeba poprawić produktywność. Jej poziom to 80 proc. średniej unijnej i rośnie. Niestety, spada dynamika produktywności w firmach technologicznych. I tu szczególnie przydadzą się innowacje.

Adamed inwestuje we własne laboratoria. A co pani poradzi tym firmom, które wolą po prostu kupić od kogoś licencję, bo nie wierzą, że same coś wynajdą?

Gospodarka oparta na wiedzy i innowacyjności buduje trwałe przewagi konkurencyjne. Akurat nasza firma od początku istnienia przeznaczyła 2,4 mld zł na innowacje. Efekty są takie, że to my przejmujemy zagraniczne firmy, na przykład w Wietnamie czy Włoszech, a nie inni przejmują nas.

A co w sytuacji, gdy nawet jakaś firma ma tę świadomość inwestowania w innowacje, a nie ma pieniędzy?

Były na te cele środki w Krajowym Planie Odbudowy, ale ,ze znanych ogólnie względów, termin na ich wykorzystanie się skrócił i nie wszyscy skorzystali. Ale wierzę, że już wkrótce te pieniądze znów się znajdą. Od wejścia do UE Polska dostała 245 mld euro. Te pieniądze pomogły nam w rozwoju gospodarczym i nadal są nam potrzebne.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Większość Polaków wie o deregulacji. A co o niej sądzą? Jest sondaż „Rzeczpospolitej"

To nad jakimi technologiami teraz pracuje Adamed?

Pracujemy nad rozwojem substancji czynnych API (ang. active pharmaceutical ingredient – red.) w nowoczesnej technologii. W Europie zaprzestano produkcji wielu rodzajów API m.in. ze względów ekologicznych. Dziś 80 proc. tych substancji sprowadza się głównie z Azji. My będziemy wdrażać niskoemisyjną technologię wytwarzania API i tym samym produkcja wróci do Europy. Budujemy też fabrykę leków wziewnych, do leczenia chorób układu oddechowego. Produkować będziemy nie tylko lek, ale też własny innowacyjny inhalator. Te inwestycje są warte kilkaset milionów złotych.

Kogo pani tam zatrudni? Bo dziś wielu polskich absolwentów farmacji, chemii czy biotechnologii woli pracować u konkurencji za granicą…

Nie zawsze. Wiem oczywiście, że wiele takich osób wyjechało z kraju. Ale z drugiej strony zgłaszają się też osoby z zagranicy. Nasz dyrektor rozwoju leków innowacyjnych jest Francuzem. Na ogół takie osoby bardzo sobie chwalą nasz kraj, są mile zaskoczone Polską. Adamed od kilku lat jest w rankingach najlepszym pracodawcą w branży farmaceutycznej. Jesteśmy otwarci na młodych, utalentowanych ludzi. I nawet jeśli dziś pracują za granicą, będziemy starali się ściągać ich do kraju. Działamy na konkurencyjnym rynku pracy i po prostu musimy zapewniać konkurencyjne wynagrodzenia.

Wrócą?

Myślę, że będą wracali, zresztą nie tylko ci, którzy pracują w naszej branży. Sytuacja gospodarcza Polski jest ogólnie coraz lepsza. Nasz PKB się podwoił od czasu wejścia do UE. Pod względem nominalnego PKB przegoniliśmy Hiszpanię, a to ona zdaje się nam krajem miodem i mlekiem płynącym…

Cudze chwalicie…

Są badania opinii publicznej, z których wynika, że tylko 4 proc. Polaków jest dumnych z poziomu rozwoju swojego kraju. Aż 41 proc. ankietowanych uważa, że pozostajemy daleko w tyle za innymi krajami. Myślę, że spora część społeczeństwa po prostu nie wie, jak wielki postęp gospodarczy zrobiliśmy w ostatnich latach. Może widać to lepiej z zewnątrz, że tylko wspomnę majową publikację „The Economist”, gdzie wręcz wysnuto tezę, że wkrótce Polska może pod wieloma względami przegonić Japonię. Niemiecki Business Insider w kwietniu napisał o „polskim genie przedsiębiorczości”, a hiszpańska edycja tego portalu – że w Europie wyłania się nowa potęga gospodarcza.

Reklama
Reklama

Pani w to wierzy?

Tak. Jeśli tylko wśród polityków będzie zrozumienie dla przedsiębiorczości, jeśli uda się nam deregulacja i postawimy na innowacje. Silny gospodarczo kraj to bezpieczny kraj, a to w obecnej sytuacji geopolitycznej nabiera szczególnego znaczenia. Dlatego powinniśmy działać razem. Wtedy na pewno nam się uda.

Jest pani lekarzem i przedsiębiorcą. Od dawna obserwuje pani pacjenta, zwanego administracją państwową. Z różnych stron słychać, że trawi go poważna choroba, zwana biurokracją. Już próbowano go leczyć, ale z marnym skutkiem. Jaka jest pani diagnoza?

Rzeczywiście da się tu zdiagnozować biurokratyczną chorobę. Lekarstwo widzę w deregulacji, czyli upraszczaniu przepisów i różnych procedur. Dlatego, gdy koledzy zadzwonili do mnie, żebym poszła z nimi do premiera, zdecydowałam się to zrobić. Widzę jednak ten temat szerzej, bo administracja państwowa jest tylko częścią polskiej rzeczywistości. Żeby nam się lepiej żyło, żeby gospodarka rozwijała się jeszcze szybciej, potrzebujemy wzrostu produktywności. To da się osiągnąć przez oparcie gospodarki na wiedzy i innowacyjności. Naprawdę zależy mi na zdrowiu tego pacjenta. Ale to nie tylko administracja, to ogólnie Polska.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Biznes
Amunicja dla wojska, wzrost cen mieszkań i złoto na historycznych szczytach
Biznes
Technologiczna odporność Europy. Jakie korzyści niesie program STEP
Biznes
Chiny kontra USA, konsumpcja napędza PKB, wymiana handlowa UE z Rosją
Biznes
Kielce: jak co roku centrum światowej debaty o obronności
Biznes
PKO BP czy Orlen? Która spółka jest warta więcej?
Reklama
Reklama