Prezes Thomas Enders podkreślił na konferencji prasowej podczas salonu lotniczego w Singapurze, że największy na świecie samolot liniowy jest bezpieczny, bo mechanicy usuwają minimalne pęknięcia elementów skrzydeł. Starał się rozwiać wszelkie niepokoje, że to potknięcie techniczne mogłoby zaszkodzić pracom nad następnym modelem, A350.
- Popełniliśmy mały błąd i naprawiamy go możliwie jak najszybciej. Ten samolot jest absolutnie bezpieczny w lataniu — powtórzył.
- Czy jest to dla nas nauczka? Absolutnie! To niefortunne, ale powtórzę: to my stworzyliśmy sobie ten problem i my go sami naprawimy. Wyciągamy wnioski z programu A380 w odniesieniu do programu A350. Trwa w tej chwili gruntowne dochodzenie, jak mogliśmy popełnić takie błędy i jak usuwać przyczyny takich błędów — dodał.
Skąpo podawane informacje o pęknięciach przysporzyły wstydu Airbusowi i przyćmiły awansowanie Endersa na stanowisko szefa EADS od czerwca. Airbus nie docenił początkowo publicznego zaniepokojenia problemami w tym samolocie, ale stopniowo zaczął informować dokładnie o wadliwych elementach i błędach w montażu w brytyjskich fabrykach.
Obecna wypowiedź tego byłego komandosa, który nie owija słów w bawełnę, świadczy, że zamierza drążyć głębiej, by dojść do sedna. Ludzie znający go twierdzą, że nie zechce, by ten epizod nękał jego awans w EADS albo zepsuł dziedzictwo jego następcy, obecnie dyrektorowi generalnemu Fabrice Brégier.