Rozkręca się lawina upadłości polskich firm

Bankructwo nie zawsze oznacza śmierć spółki. Wiele firm walczy o możliwość zawarcia układu z wierzycielami i nadal funkcjonuje

Publikacja: 01.08.2012 00:26

Rozkręca się lawina upadłości polskich firm

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Polska gospodarka słabnie z kwartału na kwartał, co obniża dynamikę przychodów, podczas gdy wysoka inflacja napędza koszty. – Dodatkowo wiele firm nie wytrzymuje obsługi wysokich długów czy zatorów płatniczych z kontrahentami – mówi Kamil Szlaga, analityk KBC Securities. Nie dziwi więc wysyp informacji o bankrutujących firmach.

Z problemami borykają się nie tylko „maluchy". Nóż na gardle ma Wilbo (właściciel marki Neptun) oraz znana na rynku sieć delikatesów Bomi. O ile jednak zarząd tej pierwszej firmy od razu wnioskował o upadłość likwidacyjną, o tyle władze Bomi walczą o układ. – Czekamy na decyzję sądu – mówi Witold Jesionowski, prezes firmy. Czas działa na jej niekorzyść. – Brak decyzji sądu uniemożliwia pozyskanie kapitału niezbędnego do kontynuowania działalności operacyjnej. Grozi to pogorszeniem się już słabego zatowarowania sklepów, co może wpłynąć na całkowite odwrócenie się klientów od Bomi – mówi Maciej Kabat, analityk DM?AmerBrokers.

O przetrwanie walczą spółki z rozmaitych branż. Wśród nich jest m. in. dystrybutor mrożonek Jago. Ale najwięcej dzieje się ostatnio w branży budowlanej. Wiele firm wpadło w kłopoty za sprawą dużych kontraktów drogowych. Zlecenia pozyskiwały w okresie dużej konkurencji, gdy proponowane w przetargach ceny były niskie. Na to nałożył się drastyczny wzrost cen materiałów budowlanych. W efekcie w kłopoty wpadli najwięksi przedstawiciele branży. Trudna jest jednak również sytuacja podwykonawców, którzy nie mogą odzyskać pieniędzy za wykonane prace w związku z problemami generalnych wykonawców.

472 firmy upadły w I półroczu 2012 r. To o 26 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2011 r.

Najbardziej spektakularnym upadkiem ostatnich miesięcy jest bankructwo PBG i należących do niego Hydrobudowy Polska i Aprivii. W wypadku dwóch pierwszych spółek sąd orzekł upadłość z możliwością zawarcia układu. Zarząd trzeciej początkowo również wnioskował o taką formę upadłości. W piątek zmodyfikował jednak swój wniosek. Zdecydował się wnosić o upadłość likwidacyjną, na co przystał sąd.

Upadłość układowa oznacza zwykle dla spółek szansę kontynuowania działalności. W wypadku firm budowlanych sytuacja nie jest jednak tak prosta. W związku ze złożeniem wniosków o upadłość banki wypowiedziały bowiem spółkom z grupy kredyty, przez co nie mają one środków na realizację kontraktów. Jeśli ta kwestia nie zostanie szybko rozwiązana, to zamawiający będą wypowiadać umowy i naliczać kary, przez co układ może być niemożliwy do wykonania. Drogę podobną do Aprivii przeszedł należący do Trakcji-Tiltry Poldim. Zarząd tej spółki początkowo również wnosił o upadłość układową, ale zmodyfikował swój wniosek jeszcze przed decyzją sądu.

Coraz większe szanse na uratowanie się mają za to Dolnośląskie Surowce Skalne. Początkowo sąd zdecydował o ogłoszeniu upadłości likwidacyjnej spółki, mimo że jej zarząd wnioskował o układową. Sąd argumentował swoją decyzję tym, że nie ma gwarancji, iż do układu przystąpi Kredyt Bank, którego wierzytelności były zabezpieczone. Bank przyłączył się jednak do obligatariuszy i wspólnie wywalczyli oni zmianę upadłości. Do zawarcia układu potrzebne są jeszcze pozytywne głosy wierzycieli. Ci najwięksi zapewniają, że są na tak.

W upadłości układowej znajduje się też ABM Solid, który podobnie jak spółki z grupy PBG przed skierowaniem do sądu wniosku wynegocjował z bankami czasowe powstrzymanie się od egzekwowania jego zobowiązań. Firma podpisała nawet z wierzycielami umowę restrukturyzacyjną. Okazała się ona jednak niemożliwa do zrealizowania (zakładała emisję akcji, której nie udało się przeprowadzić w związku z negatywnym nastawieniem inwestorów do spółek budowlanych). Nad umową restrukturyzacyjną pracuje Polimex-Mostostal, któremu też udało się zawrzeć z wierzycielami porozumienie przewidujące, że nie będą oni egzekwować jego zobowiązań.

Bankruci pozywają Skarb Państwa

Konsorcjum PBG i Hydrobudowy pozwało Skarb Państwa i Narodowe Centrum Sportu ws. budowy Stadionu Narodowego w Warszawie. Firmy domagają się ustalenia, że Skarbowi Państwa i NCS nie przysługują kary umowne za opóźnienia w budowie stadionu w wysokości ponad 461 mln zł. Stadion miał być gotowy w lipcu 2011 roku, ale z powodu konieczności naprawy schodów budowę skończono dopiero 30 listopada. W lipcu tego roku minister sportu i turystyki Joanna Mucha zwróciła się do Prokuratorii Generalnej o przygotowanie pozwów o odszkodowanie przeciwko generalnemu wykonawcy obiektu. Jak wyjaśniał resort, decyzja o przygotowaniu pozwów o odszkodowanie spowodowana jest brakiem realizacji przez konsorcjum kilku postanowień umowy z 4 maja 2009 roku, na podstawie której stadion wybudowano. Chodziło m.in. o przekroczenie terminu zakończenia inwestycji, niezastosowanie się do wezwania do zapłaty kar umownych, nieprzekazanie dokumentacji i zaleganie z płatnościami na rzecz podwykonawców za prace, za które konsorcjum otrzymało wynagrodzenie od inwestora. W rezultacie Skarb Państwa i NCS musiały podjąć działania zmierzające do ratowania podwykonawców przed bankructwem.

Opinia

Łukasz Rosiński dyrektor zarządzający firmy Infinity8

Nadal spodziewam się upadłości w branży budowlanej. Do tej pory słyszeliśmy głównie o upadłościach generalnych wykonawców. Mało mówiło się o niewielkich podwykonawcach. Również mali deweloperzy w związku z zastojem na rynku i obniżonym popytem mogą mieć problemy z płynnością. Kłopotów można się spodziewać także w gronie eksporterów, zwłaszcza posiadających słabo zdywersyfikowanych odbiorców oraz nastawionych na rynki Europy Południowej. Nie spodziewam się z kolei kłopotów w handlu detalicznym.

Polska gospodarka słabnie z kwartału na kwartał, co obniża dynamikę przychodów, podczas gdy wysoka inflacja napędza koszty. – Dodatkowo wiele firm nie wytrzymuje obsługi wysokich długów czy zatorów płatniczych z kontrahentami – mówi Kamil Szlaga, analityk KBC Securities. Nie dziwi więc wysyp informacji o bankrutujących firmach.

Z problemami borykają się nie tylko „maluchy". Nóż na gardle ma Wilbo (właściciel marki Neptun) oraz znana na rynku sieć delikatesów Bomi. O ile jednak zarząd tej pierwszej firmy od razu wnioskował o upadłość likwidacyjną, o tyle władze Bomi walczą o układ. – Czekamy na decyzję sądu – mówi Witold Jesionowski, prezes firmy. Czas działa na jej niekorzyść. – Brak decyzji sądu uniemożliwia pozyskanie kapitału niezbędnego do kontynuowania działalności operacyjnej. Grozi to pogorszeniem się już słabego zatowarowania sklepów, co może wpłynąć na całkowite odwrócenie się klientów od Bomi – mówi Maciej Kabat, analityk DM?AmerBrokers.

Pozostało 83% artykułu
Biznes
Setki tysięcy Rosjan wyjadą na majówkę. Gdzie będzie ich najwięcej
Biznes
Giganci łączą siły. Kto wygra wyścig do recyclingu butelek i przejmie miliardy kaucji?
Biznes
Borys Budka o Orlenie: Stajnia Augiasza to nic. Facet wydawał na botoks
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie