Z pierwszych ustaleń wynika, że nie doszło do awarii mechanicznej na pokładzie samolotu Asiana Airlines lot numer 214, zanim uderzył o pas na lotnisku w San Francisco, stracił ogon i podwozie, zsunął się brzuchem z pasa przekręcając o ponad 90 stopni i zapalił się w części kabiny pasażerskiej.
Szefowa krajowego urzędu tar bezpieczeństwa transportu NTSB, Deborah Hersman stwierdziła w niedzielę, że za wcześnie jeszcze na powiedzenie, czy winien był błąd pilota czy defekt mechaniczny. Z późniejszych informacji wynikało, że zawinił II pilot, który pierwszy raz lądował tak dużym samolotem, a miał na swym koncie zaledwie 43 godziny za sterami B777. Wcześniej latał innymi rodzajami, głównie 737, wylatał nimi ponad 9700 godzin.
Według Hersman, nie było żadnych dowodów na jakiekolwiek problemy w locie czy w końcowej fazie lądowania na 7 sekund przed uderzeniem o ziemię, gdy załoga usiłowała poderwać maszynę, a ta reagowała normalnie. Także wieża kontrolna nie otrzymała żadnych meldunków o problemach.
Bezpieczna konstrukcja
Eksperci od lotnictwa zwrócili uwagę, że zaufanie do tego samolotu będzie większe, bo kadłub zachował się w całości po uderzeniu, a pożar pozostał pod kontrolą do czasu opuszczenia kabiny przez większość podróżnych dzięki rozwiązaniom projektowym i wyposażeniu wnętrza kabiny w materiały opóźniające płomienie, co jest już normą w nowoczesnych odrzutowcach. B777 ma ponadto nadzwyczajny dorobek w poziomie bezpieczeństwa, co jedynie zwiększy zaufanie do niego.
- Dla mnie jest to bardziej historia o niesamowitym bezpieczeństwie - stwierdził analityk lotnictwa w Teal Group z Wirginii, Richard Aboulafia. - Mamy do czynienia z katastrofa przypominającą kataklizm, a ogromna większość ludzi wychodzi z tego. To bardzo bezpieczny samolot.