Alma, która ma w Polsce 46 sklepów, ocenia, że jest dla niej jeszcze dużo miejsca na rynku. – Oceniam, że tylko w samej Warszawie moglibyśmy mieć docelowo 30–40 placówek – mówi Jerzy Mazgaj, prezes i największy akcjonariusz Almy. Dodaje, że jeszcze przez kilka lat spółka nie zamierza płacić dywidendy. – To etap dynamicznego rozwoju naszego biznesu i na tym chcemy się skoncentrować – podkreśla.
W ubiegłym roku Almie sprzyjało otoczenie rynkowe. Dzięki upadłości Bomi spółce Mazgaja udało się przejąć kilka atrakcyjnych lokalizacji. – Te sklepy bardzo szybko osiągnęły próg rentowności. Alma była naturalnym kandydatem do tego, żeby efektywnie przejąć te lokalizacje – podkreśla szef Almy.
W ostatnim czasie w Polsce wyraźnie ożywił się rynek fuzji i przejęć. Alma również rozgląda się po rynku. Ale dużej transakcji w 2014 r. spodziewać się nie należy. – Sądzę, że jeśli już coś będziemy przejmować, to raczej pojedyncze sklepy. Nie zamierzamy ścigać się z Biedronką czy też z Lidlem. To nie ten segment rynku – podkreśla Mazgaj.
Również sama Alma może być łakomym kąskiem. Mazgaj nie kryje, że wokół niej kręcą się zainteresowani. – Ale oni chcieliby przejąć całość, a my nie chcemy sprzedać całej spółki. Natomiast jeśli znajdzie się jakiś inwestor zainteresowany zakupem części akcji po rozsądnej cenie, będzie mile widziany – sygnalizuje Mazgaj. Jest on również znaczącym udziałowcem w innych spółkach, m.in. w giełdowej Vistuli i Krakchemii (poprzez Almę). Mają one za sobą dobry rok. Ich akcje zdrożały odpowiednio o 73 proc. oraz 20 proc.
W 2014 r. Alma zamierza też dalej rozwijać sieć Krakowski Kredens. Jeszcze jakiś czas temu były plany, żeby wprowadzić ją na giełdę. – Na razie nam się nie spieszy. Mamy pieniądze, aby dalej rozwijać tę sieć. Ponadto część ofert publicznych w 2013 r. wprawdzie była udana, ale debiuty Energi i Capital Parku rozczarowały. Pytanie więc, czy rzeczywiście warto się spieszyć z wprowadzaniem tej spółki na giełdę – zastanawia się Mazgaj. Wspomniane przez niego Energa i Capital Park to niejedyne spółki, które mocno rozczarowały. Również akcje Gorenje, ostatniego ubiegłorocznego debiutanta, w pierwszym dniu notowań wyceniono znacząco niżej niż w ofercie publicznej.