Robotyka po japońsku

Japoński rząd zlecił koncernom Kawasaki i Panasonic dopracowanie automatycznego chirurga, który trafiłby do szpitali na całym świecie

Publikacja: 23.11.2014 07:53

Japończycy coraz bardziej zdają sobie sprawę, że muszą wrócić do robotów

Japończycy coraz bardziej zdają sobie sprawę, że muszą wrócić do robotów

Foto: Bloomberg

Japonia kojarzy się większości ludzi z krajem obfitującym w roboty, automatykę i przeróżne gadżety. Rzeczywistość jest jednak taka, że gdy pojawia się potrzeba skorzystania z nowej technologii, japońskie firmy nie są w stanie sprostać zachodniej konkurencji.

Możliwości japońskich naukowców są bardzo duże, ale konstrukcja państwa nie pozwala im rozwijać skrzydeł. W kraju znajduje się największa na świecie populacja robotów, ale jednocześnie branża bazująca na automatach przeżywa od lat kryzys. Konkurencja nie śpi i zagrożenie zaczyna realnie nabierać robocich kształtów w postaci produktów z USA, Niemiec, Korei Południowej i Chin.

Kulejąca dziedzina

Roboty mogą odnaleźć się wszędzie: od miejsca, w których prowadzi się wojnę po salon we własnym domu, kluczową kwestią jest zapewnienie ich twórcom odpowiedniego środowiska. Przykładów niepowodzeń made in Japan, które wykorzystała konkurencja, jest wiele. Japończycy mieli sukcesy w dziedzinie urządzeń medycznych zdolnych wykonywać skomplikowane operacje, ale to jednak rywal ze Stanów Zjednoczonych, robot „da Vinci" podbił świat. Zdarzały się przypadki wstrzymywania projektów rozwijanych przez lata i cofania naukowcom dotacji. Rok temu Google przejął firmę Schaft, przedsiębiorstwo założone przez dwóch byłych profesorów Uniwersytetu Tokio. Skonstruowany przez nich humanoidalny robot wygrał zawody ratownicze organizowane przez departament obrony USA. Maszyna opracowana przez Japończyków najszybciej ze wszystkich wykonał trudne zadania – musiał poprowadzić pojazd i wspiąć się na drabinę, by dotrzeć do zaginionych w wypadku.

Amerykańska innowacyjność nie próżnuje i inwestuje nie tylko we własnych badaczy, ale także jest w stanie pozwalać sobie na przejęcia firm z zagranicy. Japońska robotyka od lat kojarzona z maszynami potrafiącymi stawiać kroki coraz bardziej przypominające ludzkie, dostała nauczkę, gdy rodzimy Schaft powędrował do USA. Japoński rynek niepokoi się coraz bardziej, ponieważ takie zaawansowane maszyny potrafiące coraz skuteczniej ratować ludzi z katastrof byłyby bezcenne w Fukushimie i podobnych jej kataklizmach. Kraj narażony jest na trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów, dlatego wiadomo, że prędzej czy później mógłby skorzystać ze sprawnej, automatycznej pomocy. Przed trzema laty, po wypadkach z 11 marca 2011 roku Japonia musiała prosić o roboty z USA, Francji i Niemiec.

Dogonić świat

Japończycy coraz bardziej zdają sobie sprawę, że muszą wrócić do robotów. Przez kraj przetacza się dyskusja dotycząca wracania do energii atomowej, przerzucane są argumenty za i przeciw restartowaniu reaktorów, ale to powrót do robotów mógłby być bardziej bezpieczny dla Japonii. Atsushi Mano odpowiedzialny za robotykę w ministerstwie handlu zdaje sobie sprawę, że roboty mogą przywrócić kraj na drogę konkurencyjności. Resort zlecił właśnie koncernom Kawasaki i Panasonic dopracowanie automatycznego chirurga zdolnego walczyć o światowe szpitale ze wspominanym da Vinci. Według szacunków to właśnie rynek usług medycznych będzie niedługo w stanie wyprzedzić przemysłowe zastosowanie robotów. Na rynku japońskim zmiana lidera tego segmentu ma nastąpić w ciągu najbliższych 10 lat. Populacja Japonii się starzeje, dlatego z każdym rokiem usługi medyczne będą pochłaniać coraz więcej nakładów pieniędzy i nowoczesnej technologii.

Nowy, zdalnie sterowany przez chirurga robot zdolny przeprowadzać skomplikowane operacje stanowi część programu biomedycznego wartego ponad 42 mln dolarów. Testy kliniczne planowane są na 2019 rok. Japonia nie koncentruje się tylko na rynku automatyki medycznej – premier Shinzo Abe chciałby, żeby japońska robotyka potroiła swoje obecne rozmiary do poziomu przekraczającego 20 mld dolarów do 2020 roku. Według obliczeń Światowej Federacji Robotyki międzynarodowy rynek robotów jest wart obecnie blisko 30 mld dolarów.

Pozostali konkurenci nie czekają na wpadki rywali i także przeznaczają na robotykę duże kwoty. W Chinach sprzedaż automatów wzrosła w ciągu ostatnich 10 lat ponad 32-krotnie i już w 2013 roku przegoniła rynek japoński. Korea Południowa co roku przez najbliższe pięć lat chce przeznaczyć ponad pół miliarda dolarów na przemysł związany z robotami, a UE w ramach programu Horizon 2020 przeznacza ponad 127 mln dolarów rocznie i dzięki temu celuje w przyciągnięcie 2,5 mld dolarów każdego roku od prywatnych inwestorów. Japonia stara się dotrzymać kroku w tym wyścigu i już zabezpieczyła kwotę podobną do wydatków unijnych na najbliższy rok. Jednak plan na jedynie 12 miesięcy nie wystarczy i robotyka wymaga pomocy zakrojonej na wiele lat do przodu. Wtedy będzie można spokojnie czekać na zrównoważony rozwój.

Japonia kojarzy się większości ludzi z krajem obfitującym w roboty, automatykę i przeróżne gadżety. Rzeczywistość jest jednak taka, że gdy pojawia się potrzeba skorzystania z nowej technologii, japońskie firmy nie są w stanie sprostać zachodniej konkurencji.

Możliwości japońskich naukowców są bardzo duże, ale konstrukcja państwa nie pozwala im rozwijać skrzydeł. W kraju znajduje się największa na świecie populacja robotów, ale jednocześnie branża bazująca na automatach przeżywa od lat kryzys. Konkurencja nie śpi i zagrożenie zaczyna realnie nabierać robocich kształtów w postaci produktów z USA, Niemiec, Korei Południowej i Chin.

Pozostało 85% artykułu
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe