Chiński koncern energetyczny CNPC podał obniżoną prognozę zapotrzebowania na gaz rurociągowy do 2020 r. W najlepszym wypadku popyt sięgnie 334 mld m3, a w najgorszym spadnie do 269 mld m3. To mniej niż założono w prognozie rządowej (360 mld m3).
Import ma być na poziomie 75-80 mld m3. Obecnie ChRL gaz kupuje w Turkmenii i Myanmar (Birma). Do 2020 r mają się rozpocząć dostawy z Rosji budowanym teraz przez Gazprom gazociągiem Siła Syberii. Rocznie Rosjanie mają przesyłać 38 mld m3 błękitnego paliwa. To część strategii koncernu skierowanej na zwiększeniu udziału krajów Azji i Pacyfiku w swoim eksporcie z obecnych 7 proc. do 19 proc. za pięć lat. Plany na 2035 r mówią o 35-proc. udziale klientów z Azji.
Jednak Chińczycy coraz silniej stawiają na własne wydobycie. Kraj ma największe na świecie rozpoznane zasoby gazu łupkowego (ok. 32 bln m3) i w zależności od powodzenia w ich uruchomieniu, chcą za piętnaście lat wydobywać 270-346 mld m3. A to oznacza, że rosyjski eksport może być nie wyższy aniżeli 40-55 mld m3 rocznie.
- Zmiany prognozy popytu na gaz należało oczekiwać, bo gospodarka chińska spowalnia. Wcześniej prognozowano więc 3-4-krotny wzrost zapotrzebowania a teraz co najwyżej dwukrotny. A to oznacza ok. 60 mld m3 gazu z Gazpromu, o ile będzie to korzystne dla koncernu - ocenia Siergiej Wachramiejew z Financial Group, dla gazety Wiedomosti.
Do tego dochodzą niepokojące wieści z Japonii - największego obecnie odbiorcy LNG na świecie (ok. 90 mln ton rocznie), z myślą o której Gazprom, Rosneft i Novatek inwestują w nowe zakłady LNG. Kraj kupować chce znacznie taniej niż dotąd, gdy cena między LNG w terminalu w Niemczech była blisko dwa razy niższa aniżeli płacona przez Japończyków.