Unia może nałożyć cła na chińskie samochody elektryczne. Będzie odwet Pekinu?

Bruksela wszczęła postępowanie w sprawie subsydiowania przez Pekin chińskich producentów aut elektrycznych. Aby obronić się przed ich zalewem, europejscy producenci będą musieli się mocno napracować.

Aktualizacja: 06.10.2023 06:20 Publikacja: 06.10.2023 03:00

Chińscy producenci aut elektrycznych dostali od rządu 26 mld dol.

Chińscy producenci aut elektrycznych dostali od rządu 26 mld dol.

Foto: H. RETAMAL / AFP

Faktem stało się to, co we wrześniu zapowiadała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. W środę Unia Europejska oficjalnie poinformowała o wszczęciu postępowania w sprawie subsydiowania samochodów elektrycznych sprowadzanych z Chin. Jeśli zarzuty się potwierdzą, skutkiem może być nałożenie na import takich aut w ciągu dziewięciu miesięcy ceł wyrównawczych, którą to decyzję Pekin może jednak zaskarżyć do Światowej Organizacji Handlu.

„Subsydia umożliwiły szybki wzrost udziału wspieranego w ten sposób importu w rynku UE, na czym traci unijny przemysł” – wynika z oficjalnego komunikatu UE.

Czytaj więcej

Dlaczego chińskie auta elektryczne są takie tanie

Miliardy subsydiów

W latach 2020–2023 udział chińskich marek w europejskim rynku samochodów elektrycznych wzrósł – wprawdzie z niskiej bazy, ale jednak – pięciokrotnie, sięgając 5,6 proc. To tylko wycinek globalnej ekspansji producentów z Państwa Środka, którym w rozwoju pomagają rządowe dotacje – między 2016 a 2022 rokiem subwencje dla chińskich producentów aut elektrycznych pochłonęły według ośrodka BloombergNEF łącznie równowartość 26 mld dol.

Według unijnych urzędników chińscy producenci – z BYD, Nio oraz Xpeng na czele – mają otrzymywać nie tylko bezpośrednie dotacje. Korzystają też na umarzaniu ich zobowiązań, specjalnych ulgach podatkowych i dostarczaniu im przez samorządy i kontrolowane przez państwo firmy towarów, usług, finansowania, terenów oraz innych korzyści po zaniżonym koszcie.

Według szacunków banku HSBC chińskie marki odpowiadają za mniej więcej połowę wszystkich sprzedawanych na świecie aut elektrycznych. Jednak wojna cenowa i spowolnienie gospodarcze na krajowym rynku sprawiają, że w poszukiwaniu zysków producenci coraz chętniej zwracają się ku rynkom zagranicznym. W rezultacie już prawie połowa eksportowanych przez Chiny elektryków trafia do Europy, a jak ostrzega bank UBS, pojawienie się tej atrakcyjnej cenowo oferty może kosztować europejskie firmy utratę jednej piątej swoich udziałów rynkowych.

Czy należy obawiać się retorsji Chin?

Pekin twierdzi, że postępowanie nie jest oparte na solidnych dowodach, a podejmowane przez UE działania zapewne spotkają się z chińskim odwetem. Ograniczenia dostępu do tamtejszego rynku – do którego może doprowadzić nawet zainspirowany przez władze bojkot europejskich towarów – mogą obawiać się zwłaszcza niemieccy eksporterzy samochodów.

Co gorsza, siła oddziaływania Pekinu jest o tyle duża, że europejscy producenci elektryków polegają na sprowadzanych z Państwa Środka surowcach i komponentach. Jednak Bruksela zdecydowała się działać, by nie dopuścić do sytuacji, jaka wydarzyła się chociażby na regionalnym rynku paneli fotowoltaicznych. Rodzimych producentów dekadę temu zupełnie zdominowali wspierani przez własny rząd producenci z Chin.

W sytuacji, kiedy nie wszystkie europejskie kraje stać na tak hojne dotacje jak Chiny, cła mogą okazać się nieodzowne. Już teraz sprowadzane z Chin auta elektryczne są objęte w Unii 10-procentowym cłem. Teraz jednak te narzuty mogą zacząć gonić amerykańskie, które w czasie prezydentury Donalda Trumpa sięgnęły 27,5 proc. wartości samochodu.

Chińska przewaga konkurencyjna

Dotacje to jednak tylko jedno ze źródeł przewagi konkurencyjnej chińskich producentów. Według BloombergNEF bezpośredni koszt wyprodukowania w Chinach auta elektrycznego klasy kompakt wynosi średnio 15 tys. dol. i jest o ponad jedną trzecią niższy niż w UE (różnice w rynkowych cenach detalicznych są jednak już dużo mniejsze, m.in. za sprawą ceł i kosztów transportu). Same akumulatory do elektryków są w Europie o jedną trzecią droższe niż w Państwie Środka.

Chińscy producenci elektryków, których udział w eksporcie samochodów z Państwa Środka wzrósł z 2 proc. w 2019 r. do ponad 38 proc. w pierwszej połowie tego roku, cieszą się szerokim dostępem do tańszej siły roboczej, energii i kapitału. Wypracowali sobie też korzyści skali – mogą obniżać koszty produkcji dzięki pionowej integracji łańcuchów dostaw i ogromnym rozmiarom krajowego rynku. Jednocześnie europejski sektor motoryzacyjny zaspał i na napędy elektryczne postawił dużo później niż Chińczycy.

Zdaniem BloombergNEF to oznacza, że aby nie pozwolić dalekowschodniej konkurencji zdominować swojego rynku, Unia Europejska będzie musiała zrobić dużo więcej niż tylko nałożenie ceł wyrównawczych. Producenci powinni zwiększać wydatki na prace badawcze i dążyć do uzyskania efektu skali. Bez tego jedyne, na co będą mogli liczyć europejscy producenci aut elektrycznych, to spowolnienie szybkiej ekspansji Chińczyków.

Faktem stało się to, co we wrześniu zapowiadała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. W środę Unia Europejska oficjalnie poinformowała o wszczęciu postępowania w sprawie subsydiowania samochodów elektrycznych sprowadzanych z Chin. Jeśli zarzuty się potwierdzą, skutkiem może być nałożenie na import takich aut w ciągu dziewięciu miesięcy ceł wyrównawczych, którą to decyzję Pekin może jednak zaskarżyć do Światowej Organizacji Handlu.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Kostowski, założyciel PlayWaya: Kieruję się sentencją „show me the money”
Biznes
Hubert Kamola został prezesem ZA Puławy
Biznes
Rosja kupiła już zachodnie części do samolotów bojowych za pół miliarda dolarów
Biznes
Pasjonaci marketingu internetowego po raz 22 spotkają się w Krakowie
Biznes
Legendarny szwajcarski nóż ma się zmienić. „Słuchamy naszych konsumentów”