Ekonomiści z Akademii Leona Koźmińskiego sprawdzili, jaki wpływ na rynkową wycenę spółek mają polityczne nominacje na funkcje w zarządach i radach nadzorczych. Unikatowe w tym badaniu było podejście długookresowe, a także zróżnicowane ujęcie doświadczeń zawodowych polityków.
Straty przez brak kompetencji
Podzielono ich bowiem na cztery grupy: osoby o doświadczeniu w administracji państwowej sprzed wielu lat i na niskim szczeblu, osoby o świeżej politycznej przeszłości, ale też na niskich stanowiskach. Tu mogą mieścić się przede wszystkim zwykli urzędnicy, inspektorzy czy referenci.
Czytaj więcej
Jacek Ozdoba odzyskał zadania w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
Dwie kolejne grupy to osoby, których ścieżka kariery prowadziła przez wysokie stanowiska publiczne, oraz byli politycy o wysokich kompetencjach i długim stażu państwowym. To tak zwana najwyższa administracyjna liga, w tym dyrektorzy, naczelnicy, ale też zapewne sekretarze stanu czy ministrowie.
Którzy kandydaci są najbardziej ryzykowni? Odpowiedź może być nieco zaskakująca. Okazuje się, że największy i negatywny wpływ na rynkową wycenę spółek mają nominacje zwykłych urzędników, czyli osób z dwóch pierwszych grup, gdzie wspólnymi cechami jest doświadczenie pracy na niskich szczeblach administracji oraz brak profesjonalnych kompetencji.