– Rynek się zmienia, wiele osób odchodzi z zawodów związanych z filmem, bo są kłopoty z finansowaniem produkcji. W Polsce utrzymuje się model z limitem 50 proc. udziału środków publicznych w budżecie, w co wliczane są nie tylko wkłady samorządów czy PISF, ale nawet z zagranicznych instytucji, gdy mówimy o koprodukcji – mówi Joanna Kos-Krauze, wiceprzewodnicząca Gildii Reżyserów Polskich. – Choć to model europejski, to może warto rozpocząć rozmowy o podniesieniu tego limitu w niektórych wypadkach do 70 proc., ponieważ budżety dramatycznie rosną, a źródła finansowania niespecjalnie się zmieniają – dodaje, podkreślając, że oczywiście streaming nie jest lekarstwem na problemy sektora, choć dobre i to, ponieważ nowe produkcje powstają także dzięki platformom. Zazwyczaj te firmy stawiają jednak na młodych twórców, dla doświadczonych jest mniej miejsca na rynku.
Wciąż brak ustawy
– Niestety pandemia tylko przyspieszyła odczuwane już wcześniej procesy zmniejszania się rynku sprzedaży filmów DVD, a obecnie wręcz jego agonii. Dla każdego filmowca było to zawsze potrzebne źródło dodatkowego dochodu. Dodając do tego drastyczny spadek widowni kinowej, jest to dla każdego z nas spory cios – mówi Katarzyna Klimkiewicz, reżyserka i scenarzystka. – Alternatywą jest oczywiście streaming i obecność naszych filmów w strefie online, dlatego teraz jak nigdy konieczne jest uregulowanie kwestii zapewnienia twórcom uczciwego wynagrodzenia z tego tytułu – dodaje.
To może być rozwiązanie, ale ponieważ Polska wciąż nie wdrożyła dyrektywy o prawach autorskich jak inne kraje, to w efekcie, gdy nawet krajowa produkcja jest hitem streamingowym, zarabia na tym platforma, a twórcy nie dostają ani grosza. – Obserwując to, jak zmienia się sposób oglądania filmów i korzystania z naszej twórczości, łatwo zauważyć, że eksploatacja filmów przeniosła się do internetu. Oglądalność polskich produkcji w serwisach VOD jest bardzo duża, można więc z powodzeniem założyć, że i wysokość tantiem powinna być proporcjonalnie wysoka – dodaje reżyserka.
Także muzycy są poszkodowani. – Tantiemy dla twórców i autorów spadają, streaming nie jest w stanie tej luki wyrównać. Odpowiedzią byłyby opłaty reprograficzne, np. od smartfonów i innych nośników, jednak resort kultury tematu nie podejmuje. Tymczasem tylko nieliczni artyści mogą odrabiać straty występami na żywo, ponad 85 proc. twórców otrzymuje dochody w wysokości średniej krajowej, więc nie ma mowy o majątkach – mówi Marek Kościkiewicz, autor tekstów, muzyk, wokalista. – Środowisko rozmawia, jak urealnić wpływy ze streamingu, obecnie są one niesłychanie niskie, a wielu twórców z tego tytułu nie otrzymuje niczego. Mamy nadzieję, że coś uda się zmienić – dodaje.
– W ujęciu globalnym stoimy wciąż przed dużymi wyzwaniami. Nie inaczej jest w Polsce. Zmienia się sposób korzystania z pracy twórców, zachodzi też konieczność wzmocnienia pozycji autorów na rynku – mówi Miłosz Bembinow, kompozytor i prezes ZAiKS-u.