Ukraina dała naszej zbrojeniówce impuls do działania. Bezprecedensowe inwestycje

W zbrojeniówce ruszają duże inwestycje. Do zwiększenia mocy dyskretnie sposobią się nawet firmy niedawno zbudowane. Ich możliwości produkcyjne przestały wystarczać w czasie wojny w Ukrainie i w obliczu nowych zagrożeń.

Publikacja: 04.10.2022 21:00

Huta Stalowa Wola, producent haubic Krab, musi podwoić produkcję

Huta Stalowa Wola, producent haubic Krab, musi podwoić produkcję

Foto: A. Zieliński MSPO

Huta Stalowa Wola, producent ciężkiej artylerii, dalekonośnych haubic samobieżnych Krab i moździerzy Rak – a także wkrótce dostawca bojowych wozów piechoty i samochodów pancernych – tuż przed wojną w Ukrainie zakończyła wartą kilkadziesiąt milionów złotych gruntowną modernizację. Dziś okazuje się ona niewystarczająca. HSW ostro rusza więc z rozbudową. Jan Szwedo, nowy prezes podkarpackiej Artylerii, nie o wszystkim może mówić otwartym tekstem. Plan streszcza w żołnierskich słowach: dostaliśmy w hucie dwa lata na to, by podwoić produkcję.

Szczegóły rozwoju firmy, która buduje swoje militarne kompetencje od czasów Centralnego Okręgu Przemysłowego, a dziś od obrońców Ukrainy odbiera sygnały uznania za sprawdzone w boju kraby, na razie pozostają tajne. Ujawnić można tylko ogólniki: pod zabudowę hal HSW przygotowano nowe tereny, a inwestycje pochłoną przynajmniej kilkadziesiąt milionów złotych.

Czytaj więcej

Wyrzutnie „Małej Narwi" już pod Zamościem

Szybkostrzelny Radom

Dyskretnie do pilnych inwestycji szykuje się też Fabryka Broni Radom. Nowy zakład Łucznika zaprojektowano i kończono przed dekadą, ale odkąd za wschodnią granicą RP rozgorzała wojna, w FBR przybywa zamówień na automaty MSBS Grot i zwyczajnie zrobiło się ciasno – przyznaje Wojciech Arndt, prezes legendarnej „fabryki maszyn do prucia”.

Obrońcy Ukrainy, do których wiosną dotarło 10 tys. modułowych karabinków kal. 5,56 polskiej konstrukcji, chwalą najnowsze radomskie automaty. – Niezawodne, ergonomiczne, intuicyjne – to najczęściej powtarzane określenia.

Wojna za miedzą i zapowiedź stworzenia 300-tys. Sił Zbrojnych RP ma dla Łucznika wyjątkowo konkretny wymiar – strzelecka zbrojownia sposobi się do wejścia na zdecydowanie wyższe obroty. Przygotowania do znaczącej rozbudowy zakładów wchodzą właśnie w decydującą fazę.

– Żeby powiększyć firmę, zdecydowaliśmy się przenieść parking i finalizujemy zakup dodatkowej działki – mówi szef Łucznika. Prezes Arndt niechętnie odkrywa szczegóły inwestycji, ale wystarczy wspomnieć, że niedawno zbudowaną fabrykę karabinów skrojono pod zatrudnianie najwyżej 300 pracowników, a już pracuje prawie 500. – Teraz wyjątkowo pilnie potrzebujemy nowych magazynów i dodatkowych mocy w specjalistycznych wydziałach obróbki cieplno-chemicznej – zdradza Arndt.

Czytaj więcej

MON: Prototyp polskiego zabójcy czołgów w przyszłym roku

– Coraz powszechniejsze w armii groty są skazane na rozwój i do niego zaprogramowane – podkreśla prezes radomskiej fabryki. O jakość broni jesteśmy spokojni – mówi. Przyznaje, że w firmie wojna w Ukrainie i wzrost globalnego zagrożenia spowodowały bezprecedensową mobilizację. – Czujemy ciężar zobowiązań wobec własnej armii. Nawet plany i ambicje eksportowe – wobec dzisiejszych potrzeb naszych żołnierzy – musiały zejść na dalszy plan – dodaje.

Jeszcze niedawno Łucznik, tak jak inne spółki zbrojeniowe, chwalił się wyliczeniami zakontraktowanych dostaw wojskowego wyposażenia. Dziś o oficjalne dane i liczby w firmie niełatwo. Z wcześniejszych publikacji w prasie wynika, że samych karabinów – w ramach umów z wojskiem, Strażą Graniczną czy strażą leśną – dostarczono krajowym odbiorcom ponad 60 tys. sztuk. By w pełni zrealizować już zawarte kontrakty, trzeba zrobić co najmniej dwa razy tyle automatów co dotąd.

Miecznik zmieni flotę

Bezprecedensowe inwestycje lada moment ruszą na Wybrzeżu – w stoczniach Remontowa Shipbuilding i odbudowywanej po chudych latach PGZ Stoczni Wojennej. To te okrętowe zakłady wezmą na siebie główny ciężar budowy trzech fregat wielozadaniowych nowej generacji dla sił morskich RP. Warta ok. 8 mld zł inwestycja jest największym po 1989 r. przedsięwzięciem, które ma powstrzymać zapaść marynarki. Cel – dostarczenie do 2030 r. flocie nowoczesnych okrętów wykorzystujących brytyjską technologię (fregat AH 140 Arrowhead stoczniowej grupy Babcock) i systemu walki firmy Thales.

Czytaj więcej

Zbrojeniowa Grupa WB ląduje w Rijadzie

Cezary Cierzan, szef programu „Miecznik”, mówi, że plan budowy trzech nowych, dużych okrętów, które zmienią marynarkę, już wymusił inwestycje w stoczniach. Prezes PGZ SW Paweł Lulewicz, ujawnia, że w najbliższych miesiącach zacznie w firmie fundamentalne „prace, których nie widać”. Musi uzyskać wszelkie formalne zgody i pozwolenia, wybrać dostawców, wreszcie zakupić specjalne obrabiarki, które będą ciąć i transportować do montażu blachy o grubości do 84 mm. Lulewicz dodaje, że niektóre inwestycje da się mimo wszystko zobaczyć. W zakładzie na gdyńskim Oksywiu wybudowana zostanie, m.in. specjalna hala wyposażeniowa. Przebudowa i dostosowanie do gigantycznego projektu czeka także inne istniejące już obiekty PGZ SW.

Także w gdańskiej Grupie Remontowa – w stoczni Remontowa Shipbuilding – tuż obok obiektów, gdzie w toku jest normalna cywilna produkcja, rozpoczyna się rozbudowa całego ciągu technologicznego do ogromnych modułów fregat, którego sercem będą izolowane od świata zewnętrznego, klimatyzowane hale wyposażone w specjalne, programowalne obrabiarki.

Adaptacja bazy przemysłowej, to jedynie część wyzwań związanych z realizacją programu „Miecznik”. Już teraz pierwszoplanowym zadaniem staje się rekrutacja fachowców. Po dekadach biznesowej posuchy w przemyśle okrętowym trzeba w szybkim tempie odbudować kadrowo zwłaszcza gdyńską Stocznię Wojenną. To nie tajemnica, że brakuje obsady w pionach produkcyjnych – od spawaczy po specjalistów ds. zarządzania projektami i nadzoru technicznego.

Eksperci z Oksywia przewidują, że w momencie kumulacji prac przy budowie kolejnych fregat Miecznik zaangażowanych będzie kilka tysięcy fachowców tylko w samych stoczniach. Ponadto kilkanaście tysięcy w firmach poddostawczych. W samej Stoczni Wojennej trzeba będzie co najmniej podwoić obecne zatrudnienie.

Czytaj więcej

„Miecznik", nadzieja marynarki, coraz bliżej

Huta Stalowa Wola, producent ciężkiej artylerii, dalekonośnych haubic samobieżnych Krab i moździerzy Rak – a także wkrótce dostawca bojowych wozów piechoty i samochodów pancernych – tuż przed wojną w Ukrainie zakończyła wartą kilkadziesiąt milionów złotych gruntowną modernizację. Dziś okazuje się ona niewystarczająca. HSW ostro rusza więc z rozbudową. Jan Szwedo, nowy prezes podkarpackiej Artylerii, nie o wszystkim może mówić otwartym tekstem. Plan streszcza w żołnierskich słowach: dostaliśmy w hucie dwa lata na to, by podwoić produkcję.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Melinda Gates odchodzi z fundacji i zabiera ze sobą miliardy dolarów
Biznes
Poczta Polska stanie. Nadciąga fala strajków
Materiał partnera
Jakie benefity pozwalają utrzymać klientów?
Biznes
Sukces „Wybierz Francję”. Koncerny deklarują łącznie 16 mld dolarów inwestycji
Biznes
Firmy z Litwy wysyłały do Rosji mikrochipy wykorzystywane w rakietach