Wciąż lata za mało polskich bayraktarów

Zamówiony za 2 mld zł bezzałogowy system Gladius produkowany w kraju przez Grupę WB będzie poszukiwał i niszczył ważne nieprzyjacielskie cele. Ale to wciąż kropla w morzu dronowych potrzeb.

Publikacja: 09.05.2022 21:00

Ożarowski system Gladius pozwoli zniszczyć wrogie czołgi

Ożarowski system Gladius pozwoli zniszczyć wrogie czołgi

Foto: mat. pras.

Zakup rodzimych uderzeniowych dronów cieszy, ale też nie przyniesie znaczącej zmiany w sprawie bezpilotowców służących w Siłach Zbrojnych. Planowana od co najmniej dekady dronowa technologiczna rewolucja w armii wyraźnie się bowiem opóźnia.

Do czasu wojny w Ukrainie MON częściej odwoływało przygotowane wcześniej latami przetargi na rozpoznawcze bezpilotowce, niż je finalizowało. Nie brak też zawartych umów na drony rozpoznawcze, których realizacja z czasem wpadała w poślizg lub szła do poprawki.

Eksperci podkreślają, że wśród przyczyn takiego stanu rzeczy główne są dwie: okazywało się często, że oferowany przez producentów sprzęt jest znacząco droższy, niż się spodziewało MON, albo producent, zwykle związany z preferowaną państwową zbrojeniową firmą, miał kłopoty z opanowaniem technologii i nie spełnił w terminie wojskowych wymagań.

Zdarzały się też takie sytuacje, jak ta z zamówieniem skrzydlatych bezpilotowców – kamikadze Warmate, gdy minister Macierewicz publicznie deklarował zakup tysiąca zdalnie naprowadzanych na cel pocisków, a skończyło się na dostawie zaledwie 100 sztuk tej tzw. amunicji krążącej”. Dopiero ostatnio, pod wpływem wydarzeń za wschodnią granicą, ministrowi obrony udało się dokupić kolejna partię Warmate.

Ekspresowy kontrakt

Od tego standardu wyraźnie odstaje zeszłoroczny zakup tureckich dronów uderzeniowych TB2 Bayraktar, pozyskanych za 1,745 mld zł w iście ekspresowym tempie – pierwszy z czterech zestawów broni sprawdzonej przeciwko tankom rosyjskiej produkcji w wojnie o Karabach ma być już w służbie w tym roku. Zakontraktowaliśmy w sumie 24 tureckie bezzałogowce, takie same jak te, które potwierdziły swą skuteczność na wojnie w Ukrainie.

Warto przypomnieć, że pierwsze niewielkie drony rozpoznawcze Orbiter izraelskiej produkcji (Aeronautics Defense Systems) weszły w polskiej armii do służby w jednostkach specjalnych w 2005 roku. Do dziś dysponujemy 15 zestawami tych bezzałogowych zwiadowców, służących do taktycznego rozpoznania. Dopiero w 2010 r. armia zamówiła rozpoznawcze drony rodzimej produkcji – ożarowskie BSL FlyEye. Sprawdziły się w operacjach w Iraku i Afganistanie.

Kilkakrotnie potem dokupywano flyeye od WB Electronics, bo sprzęt wśród wielu zalet ma unikalne zdolności do precyzyjnego identyfikowania i lokalizowania wrogich celów w terenie i przekazywania danych systemom kierowania ogniem artylerii.

Najlepszy państwowy

Dziś śladami Grupy WB podążają spółki związane z państwową Polską Grupą Zbrojeniową. PGZ – narodowy holding obronny, ewidentnie korzysta z preferencji kolejnych szefów MON: to z myślą o nadrobieniu technologicznych zaległości i budowie „krajowego potencjału przemysłowego” w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Bydgoszczy umieszczono ośrodek rozwojowy wojskowych bezpilotowców. W Planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych na lata 2021–2035 przeznaczono na bezzałogowce zwiadowcze i uderzeniowe 14 mld złotych.

Efektem mobilizacji przemysłu pod egidą PGZ jest zawarty w 2018 roku (po unieważnieniu wcześniejszego przetargu) kontrakt na osiem zestawów bezpilotowych systemów powietrznych Orlik za prawie 790 mln zł. W 2021 r. także z państwowym konsorcjum zawarto umowę na 25 zestawów małych dronów rozpoznawczych klasy Wizjer. Wartość: 174 mln zł.

– W ramach tej umowy Wojska Lądowe i siły specjalne mają pozyskać 100 platform powietrznych bliskiego rozpoznania – przypomina Tomasz Dmitruk, ekspert pisma Nowa Technika Wojskowa. Niestety, zgodnie z kontraktami dostawy pierwszych dronów z PGZ trafią do służby dopiero w kolejnych latach, a terminy trzeba było urealnić, czyli opóźnić z powodu pandemii.

Reaper za drogi

Szczęścia do decydentów nie miał anonsowany już w 2013 roku program uzbrojenia wojska w solidne drony uderzeniowe klasy Gryf. – Analizy i oceny tego zadania zakończyły się w 2016 i wszystko było gotowe do rozpoczęcia przetargu, jednak decyzji w tej sprawie nie podjęto, odsuwając kosztowne plany na kolejne lata – zauważa Tomasz Dmitruk.

W tym samym czasie wojsko marzyło też o potężnych, bojowych dronach pozyskiwanych w programie o kryptonimie Zefir. Poważnie rozpatrywano trzy oferty zagranicznych producentów na systemy przenoszące precyzyjne rakiety na długich dystansach. W grę wchodziły m.in. zabójcze drony MQ-9 Reaper czy system Hermes 900 izraelskiego Elbitu. W zeszłym roku sprawa zatrzymała się na obietnicy, że MON zajmie się tą kwestią w… 2022 r.

Bezzałogowy przeciwpancerny system dronowy Gladius – wykorzystujący najbardziej zaawansowane technologie, w tym sztuczną inteligencję i pełną automatykę, do tropienia i niszczenia czołgów kupiono po kilkuletnim namyśle.

Czy zagrożenie zza wschodniej granicy przerwie wreszcie krąg decyzyjnej niemocy resortu obrony w sprawie dronów? Poszukiwawczo-uderzeniowe gladiusy Grupa WB zacznie dostarczać w tym roku, a w pełni zrealizuje zamówienie wraz z pakietem szkoleniowego wsparcia do końca III kw. 2026 r.

opinia dla „rzeczpospolitej”

Piotr Wojciechowski

prezes Grupy WB

Bezzałogowy sprzęt Grupy WB zaczął docierać nad Dniepr już po 2014 r. Potem, na długo przed wojną, zainwestowaliśmy w Kijowie we własną fabrykę „skrzydlatej” amunicji.

Z relacji docierających z pierwszej linii obrońców Ukrainy wynika, że nasze zwiadowcze drony FlyEye i uderzeniowa „amunicja krążąca” Warmate są skuteczne, spełniają swoją rolę, a do tego są wyjątkowo odporne na zagrożenia pola walki. Na kilkadziesiąt dostarczonych Ukrainie dronów wrogowi udało się zniszczyć tylko kilka sztuk. Zwłaszcza rozpoznawcze bezzałogowce FlyEye stały się prawdziwymi koniami roboczymi dla ukraińskich zwiadowców. Ukraińska armia wykorzystuje je do śledzenia z powietrza ruchów nieprzyjaciela, wykrywania celów dla artylerii i oceny skutków ukraińskich kontruderzeń. Jest w stanie z wielką dokładnością namierzyć i zidentyfikować czołg, wyrzutnię rakiet i w rzeczywistym czasie przekazać koordynaty wprost do stanowisk operatorów przeciwpancernych pocisków kierowanych.

W walkach nad Dnieprem sprawdzają się też skrzydlate, zdalnie kierowane pociski Warmate. Ukraińskie grupy specjalne używają ich do niszczenia szczególnie ważnych obiektów. ∑

Tureckie drony Bayraktar okazały się bardzo skuteczne w Ukrainie

Tureckie drony Bayraktar okazały się bardzo skuteczne w Ukrainie

Bulent Demir/shutterstock

Zakup rodzimych uderzeniowych dronów cieszy, ale też nie przyniesie znaczącej zmiany w sprawie bezpilotowców służących w Siłach Zbrojnych. Planowana od co najmniej dekady dronowa technologiczna rewolucja w armii wyraźnie się bowiem opóźnia.

Do czasu wojny w Ukrainie MON częściej odwoływało przygotowane wcześniej latami przetargi na rozpoznawcze bezpilotowce, niż je finalizowało. Nie brak też zawartych umów na drony rozpoznawcze, których realizacja z czasem wpadała w poślizg lub szła do poprawki.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Słaba koniunktura obniża sprzedaż ciągników
Biznes
KGHM ma szanse na więcej
Biznes
Tajemniczy wzrost kursu Allegro na giełdzie. Co dalej?
Biznes
Jaka będzie przyszłość rolnictwa?
Biznes
Włodzimierz Schmidt, prezes IAB Polska: Za sprawą AI wszyscy wchodzimy w nową erę
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?