Choć wojna w Ukrainie trwa i nie wiadomo, kiedy się zakończy, to tamtejsze władze i firmy już myślą o odbudowie kraju.
Skala zniszczeń jest ogromna. Rosjanie burzyli całe miasta, budynki mieszkalne, szkoły, przedszkola, sklepy, galerie handlowe, zabytki, obiekty sportowe, drogi, mosty, lotniska, dworce kolejowe i autobusowe, porty, fabryki… Dużą część z nich trzeba będzie rozebrać i zbudować od nowa, inne wyremontować. A to nie wszystko. Wojna ogranicza, a w części kraju uniemożliwia prowadzenie działalności gospodarczej i rolniczej. Szacuje się, że tegoroczny spadek PKB Ukrainy sięgnie 40–50 proc.
Trzeba miliardów
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił niedawno, że „na już” na usuwanie i naprawę zniszczeń potrzebne będzie 50 mld dol. Szef Banku Światowego David Malpass szacował w zeszłym tygodniu, że dotychczasowe straty materialne Ukrainy związane ze zniszczeniem i uszkodzeniem budynków oraz infrastruktury sięgają 60 mld dol. A to tylko wstępne kwoty, bo rzeczywiste koszty będą wyższe. Mówi się o 200, a nawet 500 mld dol.
Zapewne utworzone zostaną międzynarodowe programy pomocowe i pożyczkowe, a pieniądze wyłożą m.in. Stany Zjednoczone, Unia Europejska, poszczególne kraje i instytucje finansowe, jak Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Coraz częściej mówi się o programie pomocowym podobnym do planu Marshalla, który po drugiej wojnie światowej miał pomóc stanąć na nogi krajom europejskim. Jego wartość w przeliczeniu na dzisiejsze realia sięgała około 120 mld dol.
Czytaj więcej
Ukraiński PKB skurczy się w tym roku aż o 35–40 procent, ale świat już deklaruje ogromną pomoc finansową.