Wschodnie rynki teraz nie dla polskich firm. Handel jest zagrożony

Polski biznes ulokowany w centralnej i zachodniej części Ukrainy wciąż działa, choć na mocno zwolnionych obrotach i w ciągłym zagrożeniu rosyjskimi nalotami.

Publikacja: 21.04.2022 21:00

Zabezpieczony pomnik Adama Mickiewicza we Lwowie. Trwa inwazja Rosji na Ukrainę

Zabezpieczony pomnik Adama Mickiewicza we Lwowie. Trwa inwazja Rosji na Ukrainę

Foto: PAP/Vitaliy Hrabar

W dużej części przypadków przedsiębiorstwa produkcyjne z polskim kapitałem ograniczyły działalność i pościągały polskich pracowników do kraju. Firmy handlowe i sieciowe, np. działające w sektorze finansów PZU Ukraina czy Kredo Bank, pomagają w zaopiekowaniu rodzinami ukraińskich pracowników w Polsce. Natomiast im samym wciąż wypłacają wynagrodzenia, aby ich nie tracić i mieć warunki do powrotu. – Wszyscy liczymy na to, że ten powrót będzie szybko możliwy – mówi Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG).

Zagrożony handel

Na razie wojna coraz mocniej odbija się na wymianie handlowej ze wschodnimi partnerami polskich przedsiębiorców. – Rosja, Białoruś i Ukraina odpowiadały w 2021 r. łącznie za 5,6 proc. polskiego eksportu towarów. Ten handel jest dzisiaj zagrożony – podkreśla Jan Strzelecki, zastępca kierownika zespołu gospodarki światowej Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE). Według PUIG w 2021 r. wartość wymiany handlowej Polski z Ukrainą przekroczyła 12,5 mld dolarów. To więcej niż wartość obrotów Ukrainy z Rosją.

Zmniejszenie popytu na polskie produkty w Ukrainie może odbić się na kondycji m.in. producentów nawozów, skór, produktów nabiałowych, ale także samochodów. Z kolei spadek wymiany z Rosją odbije się na eksporcie m.in. leków, maszyn i urządzeń, pojazdów i kosmetyków.

Ale skutki wojny zataczają dużo szersze koło. W ocenie Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) problemem stają się perturbacje w łańcuchach dostaw, uniemożliwiające lub opóźniające realizacje zleceń eksportowych na inne kierunki. Doświadcza tego m.in. przemysł motoryzacyjny: w marcu produkcję zatrzymały dwie polskie fabryki Volkswagena w Poznaniu i we Wrześni. Przyczyną był brak wiązek elektrycznych dostarczanych z zakładów w Ukrainie.

Obrywają także inwestycje infrastrukturalne. – Z krajowych budów odpłynęło już 20–30 proc. pracowników z Ukrainy, na rynku brakuje stali, która jest droższa o 200–250 proc. niż przed pandemią – mówi Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Nie tylko stal, ale także część kruszyw czy cementu sprowadzana była zza wschodniej granicy – z Rosji, Ukrainy czy Białorusi.

Czytaj więcej

Transport już musi szukać innych dróg. Wielkie straty polskich firm

Z powodu rosyjskiego zagrożenia kolejne kłopoty ma poobijana przez pandemię branża hotelarska. Narasta fala anulowanych rezerwacji, zwłaszcza w miejscach chętnie odwiedzanych przez obcokrajowców z zachodniej Europy, jak Kraków. Nie ma w ogóle chętnych na wypoczynek w Bieszczadach. A w całym kraju hotelowych gości zniechęca obecność uchodźców. Według Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego hotelowe recepcje odbierają telefony z pytaniami, czy uchodźcy z Ukrainy są tam zakwaterowani. Jeśli dzwoniący słyszą potwierdzenie, rezygnują z przyjazdu.

Za to napływ uchodźców chcą wykorzystywać przedsiębiorcy mający kłopoty z brakiem pracowników. Gotowość zatrudnienia Ukraińców wyraża 31 proc. ogółu badanych firm, zwłaszcza dużych i średnich. Z badania przeprowadzonego przez PIE wynika, że branże mogące zaoferować pracę to przede wszystkim produkcja przemysłowa oraz budownictwo, a także usługi. W tej ostatniej zatrudnienie uchodźców planuje co trzecia firma: migranci mogą znaleźć pracę w sektorze hotelarsko-gastronomicznym, w zakładach fryzjerskich i kosmetycznych oraz w usługach informatycznych.

Pomogą się przenieść

W ślad za uchodźcami do Polski może napłynąć ukraiński biznes. Już przed wojną w Polsce było zarejestrowanych ok. 25 tys. firm z ukraińskim kapitałem. Teraz możliwe są kolejne inwestycje, m.in. z szybko rosnącej grupy przedsiębiorstw starających się przenieść działalność ze wschodniej części Ukrainy do zachodniej. PUIG utworzyła specjalny zespół – Centrum Relokacji Biznesu, dla usprawnienia pomocy w przenosinach do Polski. Zgłosiło się 27 firm, ale rozważających głównie przeniesienie technologii, m.in. z branży chemii budowlanej. Problemem okazują się bowiem koszty: aby przewieźć przez granicę środki produkcji, trzeba opłacić albo cło, albo wystawić gwarancje celne.

O ile koniec wojny powinien przynieść szybką odbudowę polsko-ukraińskich relacji gospodarczych, o tyle w przypadku Rosji sytuacja będzie diametralnie inna. Zdaniem Piotra Soroczyńskiego, głównego ekonomisty KIG, na przyszłe kontakty gospodarcze z Rosją bardzo silnie wpływać będzie element skrajnie większego niż do tej pory ryzyka zarówno natury politycznej, jak i handlowej. – Ryzyko będzie nie tylko większe, ale i znacznie trudniejsze do zabezpieczenia – uważa Soroczyński.

W dużej części przypadków przedsiębiorstwa produkcyjne z polskim kapitałem ograniczyły działalność i pościągały polskich pracowników do kraju. Firmy handlowe i sieciowe, np. działające w sektorze finansów PZU Ukraina czy Kredo Bank, pomagają w zaopiekowaniu rodzinami ukraińskich pracowników w Polsce. Natomiast im samym wciąż wypłacają wynagrodzenia, aby ich nie tracić i mieć warunki do powrotu. – Wszyscy liczymy na to, że ten powrót będzie szybko możliwy – mówi Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG).

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Biden chce uderzyć w Chiny. Wzywa do potrojenia ceł na metale
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Handel
Pęka handel Chin z Rosją. Kreml po prośbie w Pekinie
Handel
Drożyzna zmienia gusta konsumentów w Polsce. Cena ma znaczenie
Handel
Polacy pokochali diamenty. Jubilerzy zacierają ręce
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Handel
Koniec z alkoholem na stacjach benzynowych? Premier Tusk rozważa ten pomysł