– Jeśli w UE zostaną wprowadzone cła na produkowane w Wielkiej Brytanii auta, będę się domagał rekompensaty od rządu (w Londynie – red.) – powiedział „Rzeczpospolitej" Carlos Ghosn, prezes Renaulta-Nissana podczas paryskiej wystawy samochodów. Ma powody do niepokoju. Fabryka Nissana w Sunderland jest największym brytyjską wytwórnią aut, pracuje tam 6 tys. osób produkujących Nissana Leaf, Qashqai i Juke, a także Infiniti z serii Q30.
– Najbardziej niebezpieczna jest dzisiaj niepewność – mówią zgodnie prezesi firm motoryzacyjnych, którzy mają fabryki na Wyspach. Tamtejszy przemysł motoryzacyjny jest jednym z największych pracodawców w Zjednoczonym Królestwie i daje zatrudnienie ponad 800 tys. osób.
Na razie nie wiadomo, na jakich warunkach dojdzie do Brexitu. Czy ostatecznie zostaną wprowadzone cła na brytyjską produkcję eksportowaną do krajów UE? Czy też handel pozostanie wolny i będzie się odbywał bez żadnych fiskalnych obciążeń?
Niepewność sprawia, że pogarszają się nastroje brytyjskich konsumentów, a producenci przeliczają koszty po spadku notowań funta, który we wtorek 4 października był najtańszy od 31 lat. Za euro trzeba było zapłacić 87 pensów, za dolara 78 pensów.
– Nie sądzę, żeby doszło do „twardej" opcji Brexitu, ale nie zmienia to faktu, że nasza branża jest bardzo zaniepokojona nadchodzącymi negocjacjami – mówił Carlos Ghosn „Rzeczpospolitej". Czy będzie nadal inwestował na Wyspach? – Nie wiem. Ale gdybym stanął przed koniecznością zwiększenia produkcji i rozbudowy zakładu, to nie zrobię tego bez negocjacji z rządem brytyjskim, który musi mi zagwarantować rekompensatę, jeśli sprawy przybiorą negatywny obrót – mówił Ghosn.