Mateusz Łakomy, autor książki „Demografia jest przyszłością”, podkreśla, że problem niskiej dzietności w Polsce i krajach rozwiniętych ma charakter systemowy. – Dzietność na poziomie 1,03 oznacza, że co pokolenie liczba ludności spada o połowę – wyjaśnia. Jego zdaniem, fundamentem skutecznej polityki demograficznej musi być wsparcie dla powstawania trwałych związków, co poprzedza decyzję o posiadaniu dzieci.
Samotność i luka edukacyjna między płciami
– 40 proc. osób w wieku 20–39 lat nie jest w żadnym związku. Coraz trudniej tworzyć trwałe relacje, co ma związek z przemianami społecznymi i cywilizacyjnymi – przytacza ekspert. – Większy odsetek kobiet nie znajdzie partnera, który byłby dla nich atrakcyjny, bo oczekują, że mężczyzna będzie miał status wyższy od nich – dodaje. Przewaga kobiet na poziomie wykształcenia skutkuje trudnościami w dopasowaniu partnerów. W krajach, gdzie luka edukacyjna między płciami jest mniejsza, pary tworzą się łatwiej. Tymczasem w Polsce udział mężczyzn z wyższym wykształceniem jest znacznie niższy niż kobiet, co prowadzi do trwałego deficytu partnerów dla wykształconych kobiet.
Czytaj więcej
W ciągu kwartału ubyło ponad 52 tys. mieszkańców Polski, a w ciągu pięciu lat – 927 tysięcy.
Kryzys zaufania, smartfony i lęk
Migracje nie rozwiążą kryzysu demograficznego
Ekspert jasno podkreśla – Nie ma kraju, który ma nadwyżki demograficzne. Migracja może pomóc tylko wtedy, gdy mamy wyższą dzietność. A my mamy 1,1. ZUS wylicza, że Polska musiałaby przyjmować 300 tys. migrantów rocznie przez 10 lat, by zniwelować skutki starzenia się społeczeństwa. Łakomy zauważa, że nawet tak intensywna imigracja nie jest trwałym rozwiązaniem, a jedynie środkiem dorażnym. Dodatkowo, brak globalnych nadwyżek demograficznych sprawia, że o migrantów będzie coraz trudniej.