Federalna Służba Antymonopolowa (FSA) przygotowała poprawki do ustawy „O trybie dokonywania inwestycji zagranicznych w podmioty gospodarcze o znaczeniu strategicznym dla zapewnienia obronności i bezpieczeństwa państwa” - dowiedziała się gazeta „Kommersant”.
Służba proponuje zapisanie w prawie możliwości przejmowania przez państwo udziałów, które zapewniają nierezydentowi bezpośrednią lub pośrednią kontrolę nad rosyjską firma uznaną za „strategiczną”.
Teraz prawo wymaga zgody rządu na transakcję, w wyniku której osoba zagraniczna otrzymuje ponad połowę udziałów takiej spółki. Transakcja dokonana z naruszeniem przepisów (co nie jest rzadkością wobec ogromnej korupcji w Rosji) jest uznawana za nieważną. Następnie, na mocy orzeczenia sądu, musi nastąpić dwustronny zwrot otrzymanego w jej ramach mienia.
Nowelizacja oznaczałaby zwrot jednostronny: aktywa są zabierane inwestorowi, a on nie otrzymuje zwrotu wpłaconych pieniędzy. Nie wiadomo, czy następowałoby to w wyniku wyroku sądu, czy uznaniowej decyzji Kremla. Eksperci już nazywają to „konfiskatą” i ogromnym polem do urzędniczej korupcji.
Maxim Baszkatow, szef działu „Rozwój Prawny” w Centrum Badań Strategicznych w Moskwie nazywa projekt zaproponowany przez FAS „konfiskatą”. Zgadza się z nim partner Forward Legal Karim Fajzrachmanow „To jest czysta nacjonalizacja” – ubolewa.
W rzeczywistości rosyjskie państwo kładzie w ustawodawstwie „haczyk na wypadek, gdyby trzeba było żądać udziałów w dochodach państwa”, kontynuuje Fajzrachmanow.
- Pewne jest, że przy takim podejściu nie warto czekać na zagraniczne inwestycje w gospodarkę Rosji - podkreśla ekspert.
Czytaj więcej
Pandemia wycina coraz więcej firm z rosyjskiego rynku. Już nie tylko mali padają, ale kłopoty mają największe państwowe i prywatne koncerny. Tym ostatnim Kreml grozi nacjonalizacją, gdyby chciały zmniejszyć zatrudnienie.