Szef PGZ: Polski wyścig zbrojeń przyspieszy

O przygotowaniach fabryk broni do planu wzmacniania armii, realizacji programu „Narew", największej inwestycji w historii Sił Zbrojnych w obronę przeciwlotniczą, i nowych okrętach Miecznik mówi Sebastian Chwałek, szef PGZ.

Aktualizacja: 05.09.2021 21:46 Publikacja: 05.09.2021 21:00

Szef PGZ: Polski wyścig zbrojeń przyspieszy

Foto: materiały prasowe

Czy kryzys związany z Covid-19 osłabił przemysł obronny? Czy spółki Polskiej Grupy Zbrojeniowej wyszły z pandemii bez większych strat? Najpierw jako wiceszef MON odpowiedzialny za modernizacje armii, a od początku 2021 r. prezes PGZ, miał pan doskonałą pozycję obserwacyjną.

Gdy pojawiło się zagrożenie, szybko wprowadzaliśmy w firmach odpowiednie reżimy sanitarne i inne rozwiązania oraz dostosowywaliśmy do nich organizację pracy. Na szczęście krytycznych momentów związanych z masowymi zachorowaniami w zakładach nie było. Pandemia dała nam ważną lekcję, z której teraz wyciągamy wnioski. Covidowe perturbacje i blokady w wymianie handlowej poprzerywały łańcuchy dostaw istotnych importowanych komponentów do produkcji. Mieliśmy problemy ze zdobyciem zamawianych części, bo pierwszeństwo w zaopatrywaniu firm w deficytowe materiały rezerwowano w pierwszej kolejności dla rodzimych producentów. Zobowiązania wynikające z kontraktów wobec PGZ, i innych zagranicznych firm zeszły na drugi plan. Musimy teraz uwzględnić podobne zagrożenia i ryzyka przygotowując i planując inwestycje obronne w naszym kraju. W przemyśle zbrojeniowym musimy być w większym stopniu samowystarczalni. Zwłaszcza obecnie, gdy MON zdecydowało o radykalnym zwiększeniu zamówień wojskowych, co jest reakcją na rosnące zagrożenia dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej. Można zatem powiedzieć, że przemysł zbrojeniowy nie doznał większych strat w wyniku pandemii.

Czy zakup w USA potężnych czołgów Abrams przekreśli plany budowy własnej pancernej broni którą zapowiadał program modernizacyjny „Wilk"? Szkoda byłoby nie wykorzystać tradycyjnych kompetencji, potencjału i bogatego dorobku czołgowego ośrodka w Gliwicach.

Nie wycofujemy się z zamiarów budowy nowoczesnego polskiego czołgu podstawowego. Nawet zamówienie 250 ciężkich Abramsów nie zaspokaja potrzeb obronnych państwa. Prognozy mówią, że powinniśmy mieć na wyposażeniu co najmniej 1000 nowoczesnych czołgów odpowiadających na wyzwania współczesnego pola walki, plus oczywiście sprzęt towarzyszący: mosty, wozy zabezpieczenia technicznego, itd. Dlatego program „Wilk", niezależnie od uzupełnień jakie zapewnią w najbliższych latach Abramsy, będzie kontynuowany. Zresztą możemy powiedzieć, że chodzi w nim o inny typ czołgów niż amerykańska konstrukcja. Jesteśmy też nadal zainteresowani i gotowi, by z naszym udziałem rozwijać broń pancerną w ramach międzynarodowych europejskich projektów, o których na Zachodzie głośno od kilku już lat. Wspomniane przez pana tradycje w Bumarze rzeczywiście są, ale jeśli chodzi o kompetencje produkcyjne, to one niestety osłabły, co ma związek z tym, że nie produkujemy czołgów od ponad dekady.

Zapowiadane przez ministra Błaszczaka zwiększenie liczebności armii do 250 tys. żołnierzy to ogromne wyzwanie. Wyposażenie takiej siły w niezbędny sprzęt i dobrą broń to koszty zdecydowanie przewyższające możliwości obecnego budżetu MON. A przecież PGZ ma dziś problem z nadążaniem za modernizacyjnymi potrzebami o połowę mniejszych sił zbrojnych. Przemysł nie poradził sobie nawet z terminową modernizacją ponad setki Leopardów 2A4, przejętych przed laty od Bundeswehry. Do tej pory udało się unowocześnić ich niespełna 20.

Sytuacja jest bardziej złożona, bo to w znacznej mierze skutek mało wydajnej, niezreformowanej struktury całych obszarów polskiej zbrojeniówki. Teraz podejmujemy to wyzwanie. Zamierzam dokończyć integrację podmiotów, których połączenie zapewni efekt synergii i poprawę efektywności. W sektorze artyleryjskim, który wyrósł obecnie na prawdziwą lokomotywą przemysłu obronnego, przygotowujemy połączenie obciążonej dziś maksymalnie Huty Stalowa Wola z Wojskowymi Zakładami Inżynieryjnymi w Dęblinie. Atutem WZInż. jest doświadczona, wykwalifikowana kadra. Dziś specjaliści w swoim fachu dostępni od zaraz to na rynku rzadkość. Dlatego zadbamy, aby po fuzji mieli warunki do pełnego rozwoju z pożytkiem dla całego przedsiębiorstwa. Przygotowując kolejne konsolidacje wykorzystujemy dobre doświadczenia z udanej wcześniejszej integracji Wojskowych Zakładów Lotniczych, która bydgoskim i podwarszawskim WZL przyniosła wiele korzyści.

Chodzą słuchy o planach łączenia słabnących Zakładów Mechanicznych Bumar-Łabędy, stolicy polskiej broni pancernej, i Wojskowych Zakładów Motoryzacyjnych w Poznaniu. Obie firmy rywalizowały w ostatnich latach, potem próbowały ułożyć relacje pod przewodnictwem prezes Elżbiety Wawrzynkiewicz. Ale chyba bez powodzenia...

W tej sprawie nic nie jest jeszcze przesądzone. Analizujemy sytuację, mamy pomysł na to jak wzmocnić ośrodek gliwicki. Mogę tylko potwierdzić, że wszelkie ruchy będziemy konsultować ze stroną związkową. Korzyści z synergii widzę natomiast w połączeniu stołecznego radarowego PIT Radwaru z Wojskowymi Zakładami Łączności nr 2 w Czernicy. Taka fuzja pozwoli lepiej wykorzystać w nowej strukturze cennych elektroników i informatyków, a ponadto skupić potencjał rozproszonych w terenie zakładów z Wrocławia i podwarszawskiej Kobyłki.

Co przemawia za bliższą współpracą krajowego potentata amunicyjnego Mesko i Wojskowych Zakładów Elektronicznych z Zielonki, ośrodka serwisującego morskie pociski NSM?

Przemawia za tym potrzeba skoncentrowania sił i kompetencji rakietowych przed największym i chyba najkosztowniejszym po wojnie jednostkowym programem budowy systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu. Mówię o programie „Narew", który będzie komplementarny dla tarczy powietrznej „Wisła", ale skalą zdominuje przyszłe pole walki i obronę polskiego nieba. Szczelny parasol obrony powietrznej krótkiego zasięgu to wieloletni program warty nawet kilkadziesiąt miliardów złotych – mamy kompetencje, by ten program zrealizować i temu wyzwaniu podołać. Jeśli nie pojawią się nadzwyczajne przeszkody, podczas najbliższego Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego (MSPO) podpiszemy z MON umowę ramową w sprawie „Narwi" i program ruszy.

Wiosną tego roku MON potwierdził, że tarczę o kryptonimie „Narew" Polska będzie budować przede wszystkim siłami rodzimego przemysłu. A co z tzw. efektorami, czyli precyzyjnymi pociskami przeciwlotniczymi ? Nie budujemy w kraju kierowanych rakiet o pożądanych możliwościach i kilkudziesięciokilometrowym zasięgu.

Program „Narew" zakłada pozyskanie potrzebnych technologii od zagranicznego dostawcy, by rakiety można było następnie budować w kraju siłami rodzimego przemysłu. Jesteśmy akurat w kluczowej fazie wyboru pocisku. Nie jest tajemnicą, że w ostatecznej grze liczą się dziś dwie oferty: amerykańska i europejska. Wiadomo też, że w przypadku broni precyzyjnej najnowszej generacji decyzje nie są proste, bo wkraczają w sferę polityki. Polska Grupa Zbrojeniowa jest oczywiście gotowa przedstawić swoje techniczno-biznesowe rekomendacje. Ale ostatnie słowo należy do zamawiającego, czyli wojska. Z naszego punktu widzenia wiele zależy od końcowych negocjacji i gotowości potencjalnych partnerów do dzielenia się z polskim przemysłem tzw. wrażliwymi technologiami.

Amerykanie nie udostępniają cennych rozwiązań nawet bliskim sojusznikom.

Byłoby raczej dziwne, gdyby w rywalizacji o tak wysoką stawkę sami się pozbawiali w negocjacjach najważniejszych atutów.

Oprócz pocisków, czyli tzw. efektorów, które będą pochodzić z importu, reszta systemu jest w naszym zasięgu technologicznym?

Nasze będą radary, środki rozpoznania i systemy walki. W dziedzinie radiolokacji i tworzenia złożonych programów dozoru i zarządzania przestrzenią powietrzną mamy spore doświadczenie, a dodatkowe kompetencje dotyczące np. budowy wyrzutni i elementów mechanicznych zdobywamy właśnie w naszych spółkach, m.in. w HSW, budując w ramach programu „Wisła" wyrzutnie na zlecenie amerykańskiego koncernu.

Jesteśmy w przededniu rozstrzygnięć związanych z programem „Miecznik" . To budowa trzech fregat – jednostek o dużej dzielności, przeznaczonych dla pełnego spektrum bojowych operacji morskich i obrony wybrzeża. Gdy mamy w pamięci skomplikowane losy korwety Gawron (dziś ORP Ślązak), zwanej w pewnym momencie złośliwie ORP Nigdy, trzeba zapytać, czy powierzenie tak ogromnej inwestycji PGZ nie jest ryzykowne?

Słynny Gawron padł ofiarą niechlubnej polityki budowy okrętów bez finansowania, tzw. metodą beznakładową. Musieliśmy posprzątać po poprzednikach i dokończyliśmy budowę. Teraz tworzymy konsorcjum, wspierane przez co najmniej 60 przedsiębiorstw i starannie liczymy koszty, aby zagwarantować inwestycji w „Mieczniki" pełne finansowanie. Jeśli do końca roku uda się wybrać technologię okrętu spośród trzech propozycji – brytyjskiej, hiszpańskiej i niemieckiej, które są na stole – za dwa lata spodziewam się palenia blach, w 2024 wodowania kadłuba, a wkrótce potem rozpoczęcia badań prototypu fregaty. Inwestycja została starannie przemyślana. Będziemy mogli przyspieszyć, bo wykorzystamy gotowy projekt okrętu, kupimy od doświadczonego, zagranicznego partnera sprawdzony system walki i pozyskamy wsparcie przy zarządzaniu całym, niezwykle złożonym przedsięwzięciem. Nie widzę powodu, by inwestycja się nie powiodła.

Sebastian Chwałek

Sebastian Chwałek jest prezesem Polskiej Grupy Zbrojeniowej od początku tego roku. Prawnik, absolwent UJ i studiów MBA. Karierę zaczynał w zespole legislacji i analiz Klubu Parlamentarnego PiS. W rządzie obecnej koalicji najpierw jako wiceminister MSWiA koordynował wojewodów i współpracował z samorządami. W 2018 r. sekretarz stanu w MON nadzorujący spółki sektora zbrojeniowego, potem wiceprezes PGZ. Od stycznia 2020 r. na stanowisku sekretarza stanu w MON odpowiedzialnego za modernizację techniczną wojska.

 

Biznes
Aktywa oligarchów trafią do firm i osób w Unii poszkodowanych przez rosyjski reżim
Biznes
Rekordowe wydatki Kremla na propagandę za granicą. Czy Polska jest od niej wolna?
Biznes
Polskie firmy nadrabiają dystans w cyfryzacji
Biznes
Rafako i Huta Częstochowa. Będą razem produkować dla wojska?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
Dlaczego Polacy boją się założenia firmy?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne