Ministerstwo Skarbu chce jeszcze w tym roku sprzedać kolejny, tym razem kontrolny, pakiet akcji grupy Lotos. Ma to być inwestor strategiczny z branży paliwowej. Szykuje się więc przełom w prywatyzacji tego sektora w Polsce. Ministerstwo Skarbu jak dotąd mówi o jednym, głównym kryterium oceny kandydatów na inwestorów. Będzie nim dostęp do złóż ropy. Odpada więc raczej jako potencjalny nabywca akcji Lotosu inna polska firma kontrolowana przez państwo – PKN Orlen.
W grupie Lotos jest już firma wydobywcza Petrobaltic, ale jej skala działalności na Morzu Bałtyckim jak i planowane inwestycje na Morzu Północnym są raczej niewielkie. Dlatego zapewnienie udziałów w kolejnych polach naftowych ma być jednym z głównych atutów przyszłego właściciela Lotosu.
Kolejki chętnych po Lotos eksperci się nie spodziewają, zwłaszcza wśród takich firm, które spełniłyby wymagania Skarbu Państwa.
Resort najchętniej przyjąłby oferty od potentatów światowych jak Shell, British Petroleum (BP) czy Chevron. Ale mało prawdopodobne, by one napłynęły. Dla dużych firm kluczowe jest też przejęcie pełnej kontroli operacyjnej nad spółką. Tymczasem resort skarbu, choć jego szefowie mówią, że rozważają różne warianty prywatyzacji, to jednak raczej będzie chciał zachować choćby minimalny pakiet akcji. Nie mówiąc już o miejscach w radzie nadzorczej.
Inna kwestia to taka, że po kryzysie finansowym potentaci dokonują restrukturyzacji i uważnie liczą koszty. Nawet wydanie pół miliarda euro oraz zobowiązania do inwestycji za 200 czy 300 mln euro będzie więc poważnie analizowane.