Kryzys hiszpańskich autostrad

Autostrady w Hiszpanii są w stanie zarobić na siebie. Musi im pomóc państwo — informuje „Le Figaro"

Publikacja: 06.01.2013 19:44

Z Madrytu do Toledo można pojechał dwojako: 89 km autostradą AP41 za 7,25 euro w ciągu 61 minut albo 74 km drogą krajową A42 w ciągu 71 minut i bezpłatnie — pisze korespondent dziennika Mathieu de Tailliac.

Różnica 10 minut sprawia, że autopista AP41 jest prawie wymarła, dziennie przejeżdża nią 1600 pojazdów, a w dodatku utraciła płynność. Podobnie jak 9 innych autostrad w Hiszpanii, głównie koło Madrytu, co jest kolejnym potwierdzeniem kryzysu gospodarczego i pęknięcia spekulacyjnej bańki w dziedzinie infrastruktury.

Korzystanie z sieci płatnych autostrad zmalało o 27 proc. od I półrocza 2007 do I półrocza 2012. Od stycznia do czerwca ubiegłego roku po 1700 km płatnych szlaków jeździło średnio 15 775 pojazdów dziennie. Oznacza to cofnięcie się Hiszpanii o 14 lat do stanu z 1998 r.

- Bezpłatna alternatywa zyskuje atrakcyjność w czasie kryzysu — wyjaśnia profesor ekonomii uniwersytetu z Alcala de Henares, Federico Pablo Marti. — Trudności finansowe wpłynęły na spadek ruchu, wielu Hiszpanów przesiadło się z samochodów na pociąg.

- Największe problemy mamy z najnowszymi autostradami. W pierwszych latach krzywa rentowności jest zawsze ujemna, bo muszą zwrócić się poniesione nakłady — przyznaje organizacja operatorów ASETA.

Pomoc publiczna w 2013 r.

Recesja nie wyjaśnia wszystkiego. Niektóre projekty źle zaplanowano, zaniżono ich koszty, a zawyżono spodziewane zyski. Niechlujnie dokonane wywłaszczenia gruntów koło Madrytu wywołały falę procesów, operatorzy nie mogąc zwrócić ziemi, bo prace już zaczęto, płacili nawet 10 razy więcej od założonej sumy.

Innym czynnikiem był niepohamowany rozmach w budownictwie. Deweloperzy szaleli, tworzyli nowe miasta w odległości około 100 km od stolicy. — Gdyby towarzyszyła temu infrastruktura wysokiej jakości, autostrady — szybka kolej — to ludzie mogliby tam mieszkać i dojeżdżać codziennie do pracy. Tak się nie stało, miasta te okazały się położone za daleko i są bezludne — wyjaśnia prof. Marti.

Czy operatorzy dróg nie mogli wyliczyć lepiej rentowności swych projektów? — Wszyscy pomylili się — wyjaśniają w ASETA. — Np autostrada Madryt-Toledo miała być przedłużona do Kordoby, ale odstąpiono od tego.

Pozostaje więc problem, jak wyjść z tego impasu. Nie wchodzi w grę zwykłe bankructwo. Jeśli pada jakiś operator, to państwo musi pokryć jego długi. A cała dziesiątka autostrad jest winna około 4 mld euro.

Państwo postanowiło jednak pomóc. Poprawka w budżecie na 2013 r. przewiduje pokrycie do 80 proc. różnicy między spodziewanymi wynikami operatorów a realnymi przychodami. To tymczasowe rozwiązanie do czasu, gdy ruch drogowy wróci do normalnego poziomu — wyjaśniła minister transportu, Ana Pastor.

Operatorzy autostrad domagają się ustabilizowania pomocy publicznej, także wprowadzenia winietki europejskiej. Dla zwiększenia atrakcyjności autostrad 4-pasmowych proponują dwa rozwiązania: skończyć z bezpłatnym korzystaniem z dróg krajowych i podnieść limit prędkości na autostradach ze 120 do 140 km/h. Rząd obiecuje zbadać wszystkie propozycje.

Biznes
Rekordowe wydatki Kremla na propagandę za granicą. Czy Polska jest od niej wolna?
Biznes
Polskie firmy nadrabiają dystans w cyfryzacji
Biznes
Rafako i Huta Częstochowa. Będą razem produkować dla wojska?
Materiał Promocyjny
Dlaczego Polacy boją się założenia firmy?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Biznes
Ogromna inwestycja Microsoftu w Europie. Koncern składa obietnicę
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne