– W ciągu dwóch miesięcy straciłem dziesiątki tysięcy złotych. Przy takich cenach, jakie płacą ubojnie, nie opłaca mi się sprzedawać im kurcząt – narzeka Marcin Grabowski, hodowca z Mazowsza.
Ubojnie płacą za kilogram brojlerów 2,7 zł, podczas gdy kilka tygodni temu cena wynosiła 3,2 zł. Rosną za to koszty hodowli – z powodu wyższych cen pasz, prądu i wynagrodzeń pracowników.
Podobne problemy mają także producenci wieprzowiny, jednak od kilku miesięcy nie są w stanie wywalczyć podwyżek w zakładach mięsnych. Wczoraj ok. 100 hodowców drobiu i trzody chlewnej pikietowało Urząd Wojewódzki w Olsztynie. Domagali się podwyżek cen skupu oraz wstrzymania importu mięsa ze Stanów Zjednoczonych i Ameryki Południowej. Wojewoda warmińsko-mazurski obiecał zwołanie komisji dialogu społecznego, która szczegółowo zajmie się problemami hodowców. Będzie także interweniował u ministra rolnictwa.
Ale o ile w przypadku wieprzowiny import z państw unijnych rzeczywiście uniemożliwia wzrost cen na rynku krajowym, o tyle w przypadku drobiu nie ma na nie najmniejszego wpływu. Nasze mięso drobiowe należy do najtańszych w Unii Europejskiej, a dane o handlu nie potwierdzają dużego importu z innych krajów. Rolnicy uważają więc, że do Polski mięso drobiowe trafia z Ameryki nielegalnie.
Zdaniem ekspertów jedynym powodem spadku cen na polskim rynku było wykrycie w ubiegłym roku ognisk ptasiej grypy na Mazowszu i Mazurach. W efekcie spadła sprzedaż krajowa i zmniejszył się eksport drobiu. – W czwartek Komisja Europejska zniesie ograniczenia w handlu naszym mięsem drobiowym – obiecuje zastępca głównego lekarza weterynarii Krzysztof Jażdżewski.