To efekt trwającego w ostatnich dniach zamieszania wokół kontraktu importowego z 2003 r. Stroną tej umowy był pośrednik w handlu gazem rosyjskim – spółka Eural TG związana z Siemionem Mogilewiczem, oskarżanym o powiązania z rosyjską mafią. O niejasnych powiązaniach Eural TG media donosiły już cztery lata temu.
Teraz Polska też kupuje część potrzebnego gazu od pośrednika, tyle że to inna spółka – RosUkr-Energo, ale jednym z jej udziałowców jest ukraiński biznesmen Dmytro Firtasz, którego działalność wzbudza wiele kontrowersji. W ferworze ostatnich dyskusji i wzajemnych oskarżeń o podpisanie kontraktu z Eural TG nasi politycy zapominają o głównym problemie związanym z importem gazu. Otóż Polska nie ma innych możliwości sprowadzenia tego surowca – jak tylko przez wschodnią granicę. I dopóki nie zapewni sobie nowej drogi importu: rurociągiem lub statkami, dopóty będzie narażona na to, że pośrednik, z którym zawiera umowę, nie jest do końca uczciwy.
Teraz, by poprawić bezpieczeństwo dostaw gazu, konieczna jest szybka i konkretna decyzja, która inwestycja najlepiej to zapewni. I tę inwestycję trzeba jak najszybciej przygotować.
Jeśli takiej decyzji nie będzie i do 2011 r. nie powstanie nowa droga importu gazu do Polski, to PGNiG znów będzie musiał w ostatniej chwili podpisywać kontrakt z jakimś pośrednikiem. A jest to o tyle prawdopodobne, że dostawy z Rosji i własnych polskich złóż nie wystarczą do pokrycia wysokiego zapotrzebowania naszego kraju.Zwłaszcza że szanse na spadek popytu są minimalne, i to nawet jeśli kolejne zimy będą wyjątkowo ciepłe. Lista największych klientów PGNiG jest stała – zakłady azotowe i PKN Orlen, huty szkła. Zużywają one surowiec bez względu na zimowe temperatury i nie zmienią technologii.
A skoro zapotrzebowanie się utrzyma, to za trzy – cztery lata będziemy w kraju nadal zużywać 14 mld m sześc. gazu rocznie. Zatem nawet przy zwiększeniu własnego wydobycia do 5 mld m sześc. z zagranicy trzeba będzie sprowadzić jeszcze 9 mld m sześc. Teoretycznie to nie problem – tyle gazu ma sprzedać nam rosyjski Gazprom w 2011 roku. Jeżeli jednak popyt wzrośnie choćby o 1 – 2 mld m sześc., to powstanie luka.