Bezpieczeństwo w cieniu Rosji

Polska powinna stworzyć nową drogę importu do 2011 roku, by uniknąć pośredników. W Sejmie trwa debata o dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do Polski

Aktualizacja: 07.02.2008 12:13 Publikacja: 07.02.2008 04:14

Bezpieczeństwo w cieniu Rosji

Foto: Fotorzepa, Kuba Krzysiak kk Kuba Krzysiak

To efekt trwającego w ostatnich dniach zamieszania wokół kontraktu importowego z 2003 r. Stroną tej umowy był pośrednik w handlu gazem rosyjskim – spółka Eural TG związana z Siemionem Mogilewiczem, oskarżanym o powiązania z rosyjską mafią. O niejasnych powiązaniach Eural TG media donosiły już cztery lata temu.

Teraz Polska też kupuje część potrzebnego gazu od pośrednika, tyle że to inna spółka – RosUkr-Energo, ale jednym z jej udziałowców jest ukraiński biznesmen Dmytro Firtasz, którego działalność wzbudza wiele kontrowersji. W ferworze ostatnich dyskusji i wzajemnych oskarżeń o podpisanie kontraktu z Eural TG nasi politycy zapominają o głównym problemie związanym z importem gazu. Otóż Polska nie ma innych możliwości sprowadzenia tego surowca – jak tylko przez wschodnią granicę. I dopóki nie zapewni sobie nowej drogi importu: rurociągiem lub statkami, dopóty będzie narażona na to, że pośrednik, z którym zawiera umowę, nie jest do końca uczciwy.

Teraz, by poprawić bezpieczeństwo dostaw gazu, konieczna jest szybka i konkretna decyzja, która inwestycja najlepiej to zapewni. I tę inwestycję trzeba jak najszybciej przygotować.

Jeśli takiej decyzji nie będzie i do 2011 r. nie powstanie nowa droga importu gazu do Polski, to PGNiG znów będzie musiał w ostatniej chwili podpisywać kontrakt z jakimś pośrednikiem. A jest to o tyle prawdopodobne, że dostawy z Rosji i własnych polskich złóż nie wystarczą do pokrycia wysokiego zapotrzebowania naszego kraju.Zwłaszcza że szanse na spadek popytu są minimalne, i to nawet jeśli kolejne zimy będą wyjątkowo ciepłe. Lista największych klientów PGNiG jest stała – zakłady azotowe i PKN Orlen, huty szkła. Zużywają one surowiec bez względu na zimowe temperatury i nie zmienią technologii.

A skoro zapotrzebowanie się utrzyma, to za trzy – cztery lata będziemy w kraju nadal zużywać 14 mld m sześc. gazu rocznie. Zatem nawet przy zwiększeniu własnego wydobycia do 5 mld m sześc. z zagranicy trzeba będzie sprowadzić jeszcze 9 mld m sześc. Teoretycznie to nie problem – tyle gazu ma sprzedać nam rosyjski Gazprom w 2011 roku. Jeżeli jednak popyt wzrośnie choćby o 1 – 2 mld m sześc., to powstanie luka.

Najlepiej ją wypełnić, tworząc nową drogę dostaw. Czy to będzie trasa z Afryki dla gazu skroplonego do portu w rejonie Świnoujścia, czy też rurociąg przez Bałtyk z Danii, to kwestia drugorzędna. Ważne, by jedna z tych inwestycji w ogóle w ciągu trzech – czterech lat powstała. I najlepiej, by była oparta na rachunku ekonomicznym. Zwłaszcza że chodzi o wydatki w wysokości około 500 mln euro.Terminal umożliwiłby sprowadzenie do kraju drogą morską minimum 2,5 mld m sześc. gazu rocznie, a dzięki gazociągowi import mógłby wzrosnąć o 2 mld m sześc. Na temat tych inwestycji dla agencji Interfax wypowiedział się premier. – Przez bezpieczeństwo energetyczne mojego kraju rozumiem elementarny poziom niezależności, który umożliwi dokonywanie wyboru – powiedział Donald Tusk. – Oznacza to bardzo poważne rozpatrzenie projektu norweskiego jak i gazoportu.

Nowa droga importu gazu poprawi również pozycję Polski w relacjach z głównym dostawcą – czyli Gazpromem. Pozwoli uniknąć powtórki sytuacji z jesieni 2006 r., kiedy to PGNiG musiał zgodzić się na zmianę wzoru cenowego w wieloletnim kontrakcie z rosyjskim koncernem. W efekcie tej zmiany cena dla Polski wzrosła o 10 proc. Ale PGNiG nie miał innego wyjścia – w przeciwnym razie w kraju zabrakłoby gazu. Polskiej firmie zależało bowiem na dodatkowych dostawach i na innym kontrakcie – ze spółką RosUkrEnergo. (Do Gazpromu należy 50 proc. udziałów w tej spółce, do Firtasza – 45 proc.). Zgoda na zmianę wzoru cenowego była więc de facto warunkiem zdobycia nowej umowy. Wygasa ona z końcem 2010 roku, jeżeli więc PGNiG do tego czasu nie będzie mieć terminalu LNG lub gazociągu z Danii, Rosjanie znów będą mogli wykorzystać sytuację i zażądać kolejnej podwyżki.

Na stawiane przez Gazprom warunki godzi się nie tylko PGNiG, muszą je akceptować praktycznie wszystkie kraje, które zależą od dostaw rosyjskiego potentata. Na tej liście są m.in. kraje nadbałtyckie, którym z roku na rok Rosjanie podnoszą ceny, by doszły do poziomu takiego jak w Europie Zachodniej.

Dziś nie mamy innych możliwości sprowadzania gazu niż tylko przez wschodnią granicę

W krajach zachodnioeuropejskich Gazprom stosuje inną taktykę – zdobywa udziały w dystrybucji. W zamian za kontrakt na dostawy oczekuje dostępu do rynku, bo na bezpośredniej sprzedaży można najlepiej i najwięcej zarobić. Tak jest we Francji, Niemczech, Włoszech. Każdy z tych krajów może jednak liczyć na coś w rodzaju rekompensaty – to udziały w złożach ropy i gazu w Rosji (na razie tylko na papierze i w formie deklaracji, ale jednak). Tym bardziej że największe koncerny energetyczne niemieckie i włoskie zaangażowały się w budowę dwóch gigantycznych rurociągów z Rosji do Europy. E.ON i BASF wspólnie z Gazpromem przygotowują gazociąg Nord Stream przez Bałtyk, a włoski ENI zawarł umowę z rosyjską firmą w sprawie projektu South Stream (rurociągu przez Morze Czarne do Bułgarii, Rumunii i Włoch). Każda z tych inwestycji służy rosyjskim interesom – umożliwi Gazpromowi zwiększenie udziału w europejskim rynku. I każda promowana jest jako projekt poprawiający bezpieczeństwo dostaw na Stary Kontynent. W rzeczywistości jednak South Stream ma jedno zadanie – zablokować konkurencyjny, planowany przez kilka unijnych firm projekt rurociągu Nabucco (z Azji przez Turcję na południe Europy). Natomiast Nord Stream posłuży do ograniczenia roli państw, przez które odbywa się tranzyt rosyjskiego surowca – Białorusi i Polski oraz Ukrainy.

Gazociągi przez Bałtyk i Morze Czarne będą droższe niż prowadzone drogą lądową. Nord Stream można by zastąpić tańszym – Amber (przez państwa nadbałtyckie i Polskę do Niemiec). Polskie władze planują przedstawić w piątek w Moskwie ten projekt. Ale nie powinny liczyć na zainteresowanie Rosjan, bo koszty budowy nie mają dla nich znaczenia.

Antoni Mężydło, poseł PO, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Gospodarki

Nasze bezpieczeństwo gazowe nie wygląda najlepiej. Ostatnie doniesienia mediów pokazują, że nawet jeżeli decyzje w sprawie zakupu gazu są mocno scentralizowane, to i tak może się okazać, że sprowadzamy strategiczny surowiec za pośrednictwem grupy przestępczej. Mój rząd będzie zmierzał do dywersyfikacji źródeł gazu. Jeżeli będziemy mieli innego dostawcę, który uzupełni ewentualne braki, to nie musimy się martwić intencjami Rosji.

Dlatego trzeba walczyć o rurę z Norwegii, nawet jeżeli ten gaz jest trochę droższy. Co do gazoportu, to według mojej wiedzy rząd na razie nie ma koncepcji, jak go budować – czy ma to być przedsięwzięcie czysto komercyjne, czy też z udziałem środków publicznych. Z całą pewnością powinniśmy nadal protestować przeciwko budowie gazociągu północnego po dnie Bałtyku. Gdyby udało nam się doprowadzić do zmiany jego przebiegu i poprowadzić przez nasze terytorium, byłby to duży sukces.

Paweł Poncyljusz, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były wiceminister gospodarki

Gazociąg północny jest dla nas z każdego punktu widzenia szkodliwy. Nie ma sensu się do niego przyłączać, bo to jest nadal uzależnienie od Rosjan. Nic nam nie dają zapewnienia, że z tego gazociągu część surowca może być kierowana do Polski poprzez odnogę. Bo Rosjanie w każdej chwili mogą powiedzieć, że dla Polski nie ma gazu. A fakt, że postanowili, nie oglądając się na koszty, ominąć nasze terytorium, świadczy o tym, że nie mają czystych intencji. Nam powinno chodzić o dostawy z innego źródła i o to zabiegał nasz rząd.

Powinniśmy zaangażować się w gazociąg norweski. Surowiec z tego źródła wcale nie jest dużo droższy od gazu rosyjskiego, ponieważ rząd Leszka Millera zawarł z Rosjanami kontrakt awaryjny, na już. A gaz kupowany w takim kontrakcie jest drogi. Poza tym rząd powinien poszukać pieniędzy na budowę gazoportu, bo zawsze można sprowadzać gaz skroplony.

Natomiast intensywna eksploatacja krajowych źródeł nie ma sensu, bo one są mało zasobne i szybko się wyczerpią.

Janusz Piechociński, wiceprezes i poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego

Bezpieczeństwo gazowe Polski nie zmieniło się od czasu, gdy pojawił się konflikt białorusko-rosyjski w sprawie płatności. Wtedy drżeliśmy, czy przemysł chemiczny będzie miał dość gazu, żeby pracować. I gdyby to się powtórzyło, będziemy w identycznej sytuacji. Dlatego powinniśmy otwarcie zabiegać o przeprowadzenia gazociągu północnego przez nasze terytorium, a nie po dnie Bałtyku.

A dla zwiększenia bezpieczeństwa powinniśmy poszukiwać własnych źródeł gazu oraz zaangażować się w budowę gazoportu. Problem w tym, że na razie nie ma środków na tę inwestycję. Jeżeli w ciągu najbliższych pięciu lat uda nam się zbudować gazoport i zwiększyć nakłady na własne poszukiwania surowca, to będzie to istotny postęp w poprawie naszego bezpieczeństwa gazowego. Nie ma natomiast sensu angażować się w gazociąg norweski, bo gaz z tego źródła jest droższy od rosyjskiego.

Marek Borowski, poseł Lewicy i Demokratów, przewodniczący SdPl

Uzależnienie od jednego dostawcy nie jest dobre. Około 70 proc. gazu importujemy z Rosji i to jest wysoki stopień uzależnienia. Jednak gaz rosyjski jest najtańszy. Można oczywiście pociągnąć rurę od Norwegów i kupować od nich droższy gaz, ale to jest nieekonomiczne. Mamy projekt gazoportu, ale skroplonego gazu nie można zamawiać z dnia na dzień, a więc na wypadek awarii nie sprowadzimy go szybko. Dla mnie dywersyfikacja powinna więc polegać na zwiększeniu własnego wydobycia.

A na wypadek awarii pozostaje nam połączenie z systemem gazociągowym zachodniej Europy. Możliwe jest nawet tłoczenie gazu gazociągiem jamalskim, w drugą stronę, gdyby Rosja zamknęła kurek po swojej stronie. I o ile wiem, Niemcy są do tego gotowi. A jeżeli powstanie gazociąg północny, powinniśmy się zastanowić nad budową odnogi do Polski, żeby zwiększyć własne bezpieczeństwo. Innego wyjścia nie mamy.

e.o.

Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca