Rosja wysłała w tej sprawie pisma do Unii Europejskiej. Z informacji „Rz” wynika, że dziś do tej wiadomości odniesie się wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Obecnie gaz z Rosji pokrywa 25 proc. unijnego zapotrzebowania na gaz, a 80 proc. paliwa płynie przez ukraińskie gazociągi.
Gazprom oszacował ukraiński dług za gaz na 3 mld dolarów, a Ukraina zwróciła jedną trzecią. Zdaniem ukraińskich ekspertów Gazprom szuka sposobów wywierania presji, by Ukraina jak najszybciej spłaciła dług. – Europa nie ma podstaw do obaw. Ukraina wywiąże się ze zobowiązań tranzytowych. Natomiast ostrzeżenie Rosji o zakłóceniach w dostawach ma związek z tym, iż Gazprom nie podpisał kontraktów na dostawy gazu z państwami Azji Środkowej – mówi „Rz” Ołeksandr Hudyma, doradca premier Julii Tymoszenko ds. energetyki. – Rosjanie nie powinni stawiać ultimatum, wiedząc, że Ukraina boryka się ze skutkami kryzysu finansowego – dodaje Hudyma.
Strona polska na wiadomości z Rosji reaguje spokojnie. – Mamy zapasy paliwa w magazynach na kilka tygodni – uspokaja Joanna Zakrzewska, rzeczniczka Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. – Wierzymy, że po Nowym Roku nie będzie problemów z odbiorem paliwa ze Wschodu.
Zdaniem innych rozmówców „Rz” sprawą gazu Rosja próbuje odwrócić uwagę mediów od coraz bardziej odczuwalnych dla Kremla skutków kryzysu finansowego.
O gazie z Rosją rozmawia też Białoruś. – Chcę odpowiedzieć na insynuacje, że Białoruś na kolanach idzie na Kreml, żeby coś wyprosić. Oświadczam, że o nic nie zamierzamy prosić – relacjonuje agencja Intar-Tass wypowiedź białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki ze spotkania z rosyjskim prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem. Ale Białoruś znajduje się pod ścianą. Łukaszenko chce wytargować ok. 160 dolarów za tysiąc m. sześc. gazu, a Rosja godzi się na 200 dolarów.