Biuro prasowe prezydenta Wiktora Juszczenki poinformowało we wtorek wieczorem, że zadłużenie wobec Gazpromu zostało w pełni spłacone. Informacje te zdementowali jednak przedstawiciele rosyjskiego koncernu. Ukraińska spółka Naftogaz oświadczyła zaś, że dopiero zaczyna realizację wypłat o wartości 1,5 mld dol. Reszta (500 mln dol.) ma trafić na konta Gazpromu po podpisaniu nowego kontraktu w styczniu.
– Rozpoczęło się odliczanie. Jeśli Ukraina nie uiści należności do 31 grudnia, nie będziemy mieli podstaw do kolejnych dostaw – groził we wtorkowym wywiadzie dla telewizji Wiesti szef Gazpromu Aleksiej Miller.
W odpowiedzi premier Ukrainy Julia Tymoszenko zapewniła, że długi zostaną spłacone w całości do końca roku za pomocą kredytów zaciągniętych w ukraińskich państwowych bankach. Tymoszenko także powołała grupę operacyjną: jej zadaniem ma być zapewnienie tranzytu rosyjskiego surowca do krajów Europy Zachodniej.
Szef Gazpromu ostrzegł Kijów przed drastyczną podwyżką cen gazu w 2009 r. – W przypadku przejścia na ceny rynkowe stawka wzrośnie do 418 dol. za 1000 m sześc. – podkreślił. Przyszłoroczny budżet Ukrainy zakłada 250 – 260 dol. za 1000 m sześc. importowanego surowca.
Kryzys w Rosji nie uderzył w zyski Gazpromu. W I półroczu jego zysk netto wzrósł o 85 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2007 r. i przekroczył609 miliardów rubli (20 mld dol.). Przychody wzrosły o 52 proc., głównie z powodu rekordowo wysokich w tym czasie cen ropy naftowej i gazu.