Narasta bunt w polskich fabrykach zbrojeniowych

Strajk w fabrykach zbrojeniowych może wybuchnąć nawet w przyszłym tygodniu. W referendum załogi zakładów opowiedziały się za obroną miejsc pracy

Publikacja: 21.04.2009 04:06

Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach. Stoisko Bumaru

Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach. Stoisko Bumaru

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

– Nie będziemy się biernie przyglądać, jak branża zmierza do katastrofy – stwierdza Stanisław Głowacki, przewodniczący „Solidarności” w zbrojeniówce.

Wszystkie związkowe centrale w branży są jednomyślne, jeśli fiaskiem zakończą się zaplanowane na piątek rozmowy z rządem na temat systemowych planów ratowania sektora, uzależnionego w 90 proc. od państwowych zamówień, załogi firm obronnych przystąpią do strajku w całym kraju. Głowacki podkreśla wysoką frekwencję w referendum, które właśnie kończy się w zakładach.

[wyimek]46 tys. pracowników, zatrudnionych w fabrykach broni, uderzyć mogą cięcia wydatków MON[/wyimek]

– Ludzie boją się o miejsca pracy. Zrozumieli, że spółki stanęły na krawędzi: żadna firma nie utrzyma potencjału nastawionego na masową produkcję, gdy zmówienia topnieją do minimum – mówi Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju. W zeszłym tygodniu przedstawiciele resortu obrony potwierdzali, że po zapłaceniu zeszłorocznych zaległych zobowiązań w tym roku na modernizację techniczną armii budżet może przeznaczyć 2,2 mld zł, z czego większość kwoty pokryje należności wynikające z już zawartych wieloletnich kontraktów. Na zupełnie nowe zakupy zostaje 300 mln zł. Jeszcze rok temu na nowe uzbrojenie państwo wydawało prawie 5 mld zł.

Teraz drastyczny spadek zamówień w przemyśle obronnym i brak pomysłów na wyjście z zapaści zaczyna pogrążać zakłady zbrojeniowe. W przemyśle obronnym i setkach firm kooperujących, które zatrudniają prawie 46 tysięcy fachowców, zaczęły się zwolnienia.

„Solidarność” oblicza, że pracę już straciło 1500 osób. Coraz więcej firm, które nie mogą sprzedać swoich wyrobów armii, ogranicza produkcję. W Radomskiej Fabryce Broni Łucznik załoga już wykorzystała tegoroczne urlopy, ale szanse na wznowienie produkcji są minimalne. Zwolnienia zaczęły się w czołgowych Zakładach Mechanicznych Bumar Łabędy i silnikowych PZL Wola. Firmy w pierwszej kolejności rozstają się z zatrudnionymi na kontraktach: pracownicy odchodzą w Dezamecie Nowa Dęba i Zakładach Produkcji Specjalnej w Pionkach. Wypowiedzenie już dostał co trzeci pracownik warszawskiej centrali grupy Bumar.

– Nie będziemy się biernie przyglądać, jak branża zmierza do katastrofy – stwierdza Stanisław Głowacki, przewodniczący „Solidarności” w zbrojeniówce.

Wszystkie związkowe centrale w branży są jednomyślne, jeśli fiaskiem zakończą się zaplanowane na piątek rozmowy z rządem na temat systemowych planów ratowania sektora, uzależnionego w 90 proc. od państwowych zamówień, załogi firm obronnych przystąpią do strajku w całym kraju. Głowacki podkreśla wysoką frekwencję w referendum, które właśnie kończy się w zakładach.

Biznes
Nie będzie „Mini Dubaju” w Budapeszcie. Miasto wygrywa z Orbanem
Biznes
Donald Trump zaskoczył: Nippon Steel ma zainwestować w U.S. Steel
Biznes
Belgia przekazuje Ukrainie 1,7 mld euro zysków z pieniędzy Kremla
Biznes
To, co ukradł klan Karimowa, w końcu wraca do Uzbekistanu
Biznes
Zwolnienia grupowe, powrót rosyjskiego gazu i cięcia inwestycji w OZE