Za samo pojawienie się towarów w sklepie, lepsze miejsce na półce czy za możliwość przeprowadzenia promocji – za to wszystko dostawcy wielkich sieci handlowych muszą słono płacić.
Historia dostawców sieci marketów budowlanych Leroy Merlin pokazuje, jak bardzo może to jednak zaburzyć rynkowe relacje klient – dostawca. "Rz" dotarła do grupy firm, które czują się poszkodowane. Oficjalnie o swoich trudnościach zdecydowała się mówić wyłącznie firma K.K.K. (zajmuje się dystrybucją materiałów budowlanych). Po dziesięciu latach współpracy z Leroy Merlin stanęła na krawędzi bankructwa. Zamierza więc iść do sądu.
Około 50 proc. obrotów spółki, przekraczających w ubiegłym roku 20 mln zł, przypadało na Leroy Merlin. – Po analizie materiałów sprawy można wysnuć wniosek, że polityka Leroy Merlin, który stworzył cały system różnego rodzaju w naszej ocenie niedozwolonych w świetle art. 15 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji opłat, mogła naszym zdaniem doprowadzić do uniezależnienia się sieci handlowej od naturalnego w świetle reguł rynkowych pobierania marży od sprzedawanych produktów – mówi Leszek Ziomek, adwokat z kancelarii Włodarczyk Ziomek & Wspólnicy, która reprezentuje K.K.K.
Trwa postępowanie przedprocesowe – jeśli do ugody nie dojdzie, sprawa trafi do sądu. Firma domaga się zwrotu około 8 mln zł. A jak wyglądała handlowa współpraca z siecią w przypadku innych spółek? – Musieliśmy prognozować obrót w danym roku. Jeśli został przekroczony m.in. dzięki promocjom, za które i tak musieliśmy sami płacić, sieć naliczała nam karę – mówi przedstawiciel branży handlowej. Firmy bez żadnego uzasadnienia dostawały więc faktury np. na 100 – 200 tys. zł. Ich faktury były opłacane nawet dopiero po 250 dniach od wystawienia. Francuski Leroy Merlin, który ma w Polsce 38 sklepów i jest wiceliderem rynku za brytyjską Castoramą, odpiera zarzuty dostawców. – Zarówno premia roczna, jak też opłaty marketingowe i kary umowne miały umocowanie w zawartych umowach handlowych i nie są to postanowienia zakazane przez prawo.
Firma ta (K.K.K. – red.) nie zgłaszała też dotychczas takich roszczeń, a współpracowaliśmy z nią wiele lat – mówi Anna Romaniecka-Mankiewicz, dyrektor ds. korporacji w sieci.