Pół roku po katastrofie w kopalni Wujek-Śląsk specjalna komisja powołana przez prezesa WUG potwierdziła m.in. zarzuty Leszka G., które mówiły o niewystarczającej wentylacji chodnika. Jak ustaliła komisja, w dniu katastrofy, od godziny 8.50 do chwili wybuchu, jaki nastąpił o 10.10, nie zrobiono nic, aby wyjaśnić, dlaczego metanomierz automatyczny wskazał przekroczenie dopuszczalnego stężenia metanu w tym rejonie. Nikt nie zareagował.
Leszek G.: – Nikt nie reagował, bo to norma.
Dwa tygodnie temu Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach, który prowadził postępowanie po wypadku, uznał, że za tragedię odpowiada 36 pracowników kopalni (wśród nich dwóch, którzy zginęli). Urząd skierował do sądu wnioski o ukaranie winnych, m.in. członka kierownictwa kopalni (główny elektryk) i ośmiu pracowników tzw. dozoru wyższego. Wszyscy wciąż pracują w kopalni, ale na innych stanowiskach.
Dziesięć osób ma zakaz pracy w kopalni, w tym dwie z kierownictwa zakładu.
– Pracuję w górnictwie od 22 lat i niejedno już widziałem, ale takiego drugiego piątku jak 18 września 2009 roku chyba już nie zdołałbym przeżyć – mówi Piotr Litwa, prezes WUG. – Przy tej katastrofie jeszcze raz potwierdziło się to, co wiedzieliśmy od 20 lat, że największym zagrożeniem w górnictwie węgla kamiennego jest metan połączony z ludzką brawurą, niedbalstwem i niefrasobliwością. 20 osób nie straciłoby życia w tej kopalni, gdyby przestrzegano przepisów, gdyby dbano należycie o urządzenia, gdyby prawidłowo wykonywano naprawy.
Jeszcze w tym tygodniu do Prokuratury Okręgowej w Katowicach ma wpłynąć ekspertyza zespołu biegłych specjalistów z Wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej w Gliwicach. – To dla nas ważny dokument, bo podsumowujący i oceniający wszystkie ustalenia prokuratury. Wtedy będziemy mogli mówić o ewentualnych zarzutach – mówi prof. Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prokuratury. Zawada-Dybek potwierdza, że są dowody na nieprawidłowości w kopalni.
– Nie mam złudzeń. Ukarano mnie za to, że nie godziłem się na patologię – mówi bezrobotny dziś Leszek G. – A ja nie mogłem tego znieść. Ja ryzykowałem swoje życie i innych i nie godziłem się na to.
Jego brat leczy się od roku z depresji. Kopalnia uznała, że uraz psychiczny nie jest efektem wypadku w pracy. Odmówiła mu wypłaty odszkodowania.
Rzecznik holdingu Ryszard Fedorowski na wszystkie nasze pytania odpowiedział jedynie: – Pan G. złożył wypowiedzenie 4 maja, powołując się na art. 55 § 1 kodeksu pracy.