W Katowicach, w odstępstwie kilku ulic mieszczą się siedziby dwóch spółek węglowych. Działają one na tym samym rynku, mają tego samego właściciela, czyli Skarb Państwa. Nie tylko rozsądek, ale analiza ekonomiczna podpowiada, że dla rozwoju branży niezbędna jest konsolidacja, bowiem dalszy podział śląskiego węgla nie służy żadnej ze spółek węglowych.
Kompania Węglowa, największy producent węgla w Polsce powstała w 2003 r. z połączenia pięciu spółek węglowych. Nie trzeba było długo czekać, by przekonać się, że była to słuszna decyzja zarówno z ekonomicznego, jak i społecznego punktu widzenia. Spółka zaczęła się dynamicznie rozwijać, korzystając z efektów synergii. Zaledwie po dwóch latach działalności osiągnęła pół miliarda zysku (na koniec 2004 r.), a jednocześnie realizowała zobowiązania odziedziczone po dawnych spółkach. Można by zastanawiać się, czy efekty konsolidacji nie byłyby lepsze gdyby nie wpływ otoczenia politycznego na jej funkcjonowanie. Obok struktury kompanijnej pozostały niezależne dwa podmioty węglowe: Katowicki Holding Węglowy oraz Jastrzębska Spółka Węglowa. Nie włączono ich do Kompanii, gdyż uznano, że są to spółki o stabilnej kondycji ekonomicznej, które w pojedynkę doskonale poradzą sobie na rynku. Czas jednak zweryfikować tą decyzję, bo obecna kondycja KHW, temu wyraźnie przeczy, a i przyszłość JSW wcale nie musi być różowa. Katowicki Holding Węglowy, który od dwóch lat jest przymierzany do giełdy, znajduje się w coraz gorszej sytuacji i nie chodzi tu bynajmniej o ostatnie roszady kadrowe powstałe na tle afery korupcyjnej. Spółka od dłuższego czasu zmaga się z problemem płynności finansowej. Banki nie chcą kredytować jej inwestycji, więc w KHW pomyślano czas temu, by problem ten rozwiązać za pomocą tzw. obligacji węglowych, czyli świadczeń niepieniężnych. Holding wyemitował dotąd obligacje na kwotę 400 mln zł i szykuje dalsze. Dla nikogo w branży nie jest tajemnicą, że tym sposobem spłaca swoje zobowiązania wobec największych dostawców sprzętu i urządzeń. Ci z kolei, uzyskany poprzez obligacje węgiel sprzedają elektrowniom. Wątpliwe, czy ta operacja jest korzystna dla samego KHW, bo spółka sprzedaje obligacje z wysokim dyskontem. W ten sposób psuje rynek nie tylko swój, ale i pozostałych producentów krajowych.
Co gorsza, KHW produkuje każdego roku coraz mniej węgla. Jeszcze pięć lat temu katowickie kopalnie wydobywały 17,7 mln ton węgla, który z uwagi na swoją jakość nie miał nigdy problemu ze zbytem. Produkcja jednak sukcesywnie spada. W ubiegłym roku w KHW wydobyto jedynie 13,5 mln ton. Doszło już nawet do tego, że KHW posiłkował się węglem z... Rosji, po to by zrealizować własne zamówienia.
Ten sam problem ma Jastrzębska Spółka Węglowa, której produkcja w przeciągu pięciu lat skurczyła się o 2 mln ton, mimo że trzy lata temu do spółki dołączyła samodzielna kopalnia „Budryk” z wydobyciem 3 mln ton rocznie. JSW od KHW różni jednak produkowany surowiec. KHW to producent węgla energetycznego, a domeną JSW jest węgiel koksujący, którego ceny ponownie znalazły się na fali wznoszącej. Pytanie jednak, czy tendencja ta utrzyma się długo. Wysokie ceny węgla koksującego na świecie to efekt ograniczonej podaży tego surowca. Ta sytuacja może się zmienić, gdyż koncerny wydobywcze w świecie skoncentrowały swoje wysiłki inwestycyjne na udostępnieniu nowych złóż węgla koksującego. Wzrost podaży może oznaczać spadek cen.
Dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która ma najwyższe koszty produkcji, z uwagi na trudne uwarunkowania górniczo-geologiczne, kolejna dekoniunktura (po ubiegłorocznej) może okazać się bardzo dotkliwa. Górnictwo węgla kamiennego w Polsce, po ostatniej aferze korupcyjnej znalazło się na ostrym zakręcie. Same zmiany personalne to za mało, by górnictwo mogło sprawnie wyjść na prostą. To dobry czas, nie tylko w moim odczuciu, na niezbędne zmiany organizacyjne.