– Wstałem godzinę wcześniej, by odkopać samochód i podwórko. A i tak spóźniłem się do pracy. To jakiś koszmar – opowiada Paweł z Poznania. Taki poranek był wczoraj udziałem milionów Polaków. Po nocnej fali gwałtownych opadów śniegu w większości miast zapanował chaos.
– Atak zimy rzeczywiście był gwałtowny. Ale takie zjawiska nie są nieprzewidywalne – podkreśla Przemysław Guła, były szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Jego zdaniem wszelkie instytucje, zarówno państwowe, jak i samorządowe, od lat popełniają ten sam błąd. – Nie wyciągamy wniosków z wcześniejszych doświadczeń. A można przecież lepiej zabezpieczyć infrastrukturę kolejową czy główne drogi – zaznacza Guła. – W Finlandii czy Szwecji zima jakoś nikogo już nie zaskakuje.
Tymczasem w Polsce autobusy i tramwaje notowały wczoraj olbrzymie opóźnienia. Niektóre zmieniały lub skracały trasy. Tak było np. w Lublinie.
Na zasypanych drogach tworzyły się gigantyczne korki. Poza miastami było jeszcze gorzej. – Samochody grzęzły w śniegu. Od rana nasi strażacy wyciągnęli z zasp cztery karetki. Z zasypanych aut uwolniliśmy 100 osób – podkreśla Sławomir Brandt z wielkopolskiej straży pożarnej.
Na drogach dochodziło do wielu wypadków.