Pół miliona złotych ma zapłacić spółka ubezpieczeniowa za to, że dopuściła do spadku poziomu środków własnych poniżej dopuszczalnego poziomu. Spółka przyjęła do wiadomości fakt udzielenia kary. Nie podziela jednak uzasadnienia, z którego wynika, iż przyczyną niedoboru środków własnych była decyzja o wypłacie dywidendy. - Spółka funkcjonuje w ten sposób, iż modeluje ryzyko w oparciu o wiele zmiennych i dopasowuje do tych scenariuszy różne instrumenty zabezpieczania, takie jak odpowiednia wysokość środków własnych, odpowiedni program reasekuracyjny, gwarancje kapitałodawców - tłumaczy Joanna Kitowska, rzecznik firmy. - Nikt na rynku ubezpieczeniowym nie jest w stanie zapewnić pełnego bezpieczeństwa jedynie przez utrzymywanie odpowiednio wysokich środków własnych. Należy stosować wiele instrumentów, ponieważ musimy być przygotowani na zdarzenia jednorazowe, które trudno zaplanować.
Rzeczniczka dodaje, że Ergo Hestia przedstawiła KNF w lutym plan finansowy 2010, który uwzględniał utrzymanie środków własnych na odpowiednim poziomie nawet przy uwzględnieniu wypłaty dywidendy. Nadzór nie wniósł do tego planu uwag. Niedługo potem cały rynek odczuł w pełni skutki nadzwyczajnej zimy.
- Zgodnie z regułami, aby spełnić odpowiednie wymogi, Zarząd wystąpił niezwłocznie o podniesienie kapitału - wyjaśnia Kitowska. - Został on podniesiony, a w związku z następnym wydarzeniem - powodzią dwustulecia - został podniesiony jeszcze dwa razy. Nadzwyczajna kumulacja zdarzeń katastroficznych wymaga nadzwyczajnych środków. Spółka podnosząc kapitał, momentalnie dostosowała swoje środki własne do wymogów, a bezpieczeństwo klientów nigdy nie było zagrożone.
W przesłanym do redakcji komentarzu w sprawie nałożonej kary, Ergo Hestia wyjaśnia: - "kara jest instrumentem regulującym zachowanie i moglibyśmy ją zrozumieć, gdyby Spółka uporczywie uchylała się od uzupełnienia niedoboru. To nie nastąpiło. Trudno też Spółkę winić o nieumiejętność zaplanowania zimy i powodzi, w momencie, gdy również KNF nie zgłosił uwag do planów".
Rzeczniczka przypomina, że kiedy w 1997 roku klęska powodzi dotknęła Polskę ówczesny nadzór umorzył nałożone już na niektórych kary, aby ulżyć skomplikowanej sytuacji ubezpieczycieli. - Tym bardziej trudno nam się pogodzić z tym, że tak lekko została wymierzona kara w tak skomplikowanych okolicznościach i przy niezwłocznie podjętych działaniach - wyjaśnia. - Jeszcze raz podkreślamy, że bezpieczeństwo klientów nie zostało naruszone w żadnym momencie, a spółka obecnie spełnia wszelkie parametry bezpieczeństwa.