LOT jeszcze w tym roku ma zmienić właściciela. By uzyskać dobrą cenę, spółka musi poprawić swoją sytuację finansową – zmniejszyć koszty, poprawić przychody.

Jednym ze sposobów na to jest likwidacja nierentownych połączeń. Firma nie może jednak jednocześnie tracić największego atutu – silnej pozycji na polskim rynku lotniczym. Ograniczenie liczby rejsów krajowych ma być efektem mniejszej liczby maszyn, które te trasy obsługiwały.

LOT zdecydował się nawet na likwidację połączenia z Warszawy do Bydgoszczy, na obsługę którego podpisał umowę z kujawsko-pomorskim urzędem marszałkowskim. Przewoźnik otrzymał pieniądze na promocję rejsów. W zamian przez trzy lata ma kursować między miastami dwa razy w tygodniu.

Warto problem z brakującymi samolotami rozwiązać szybko i siatkę połączeń jeśli nie rozwijać, to przynajmniej utrzymywać. Likwidując połączenia regularne LOT utrudnia potencjalnym klientom dotarcie do portów, z których realizuje rejsy międzynarodowe. To może się przełożyć się na spadek liczby klientów korzystających z usług polskiego przewoźnika. Pojawi się luka, którą szybko wypełni linia widząca interes w odbieraniu klienta „spod domu”.

Jeżeli siatka połączeń narodowego przewoźnika będzie się kurczyć, słabnąć będzie jego pozycja na rynku, a co za tym idzie – spadać jego wartość rynkowa. To zaś może się odbić resortowi skarbu czkawką, kiedy dojdzie do negocjacji ceny z potencjalnym nabywcą linii.