Organizacje związkowe CFE-CGC i CFDT w Renaulcie oświadczyły we wspólnym komunikacie, że chcą wyjaśnienia możliwego wpływu skandalu na interesy Renaulta i na załogę. Użyją wszelkich dostępnych środków dla uzyskania od dyrekcji informacji w tej sprawie.
Francuska firma samochodowa wszczęła w czwartek oficjalne dochodzenie prawne składając w prokuratorze paryskiej doniesienie na korupcję, kradzież i ukrywanie tajemnicy. Nie wymieniono z nazwy czy nazwiska sprawców, ale podano jedynie o złożeniu takiej skargi po wykryciu poważnych wykroczeń służbowych przynoszących szkodę „strategicznym, technologicznym i intelektualnym aktywom” firmy.
Wcześniej rzeczniczka Renaulta zapowiadała złożenie zażalenia. W środę rozmawiano z trzema pracownikami zawieszonymi w ubiegłym tygodniu, podejrzanymi o wyprowadzenie z firmy informacji o programie produkcji samochodów elektrycznych. — Prace nad zażaleniem są na ukończeniu, ale ze względów czasowych zostanie złożone w czwartek — dodała.
Mecenas Xavier Thouvenin, adwokat Michela Balthazarda, najwyższego rangą z trójki zawieszonych poinformował, że jego klient nadal chce dowiedzieć się, o co jest oskarżony. Jest w szoku, to oczywiste, ale to człowiek aktywny. Zamierza oczyścić swe nazwisko — stwierdził prawnik. Sam Balthazard wypowiedział się podobnie w telewizji. Prawnik dodał nawiązując do przesłuchania jego klienta, że nie było mowy o Chinach ani o elektrycznych samochodach.
Obrońca drugiego zawieszonego pracownika wyjaśnił, że jego klienta oskarżono na podstawie anonimu, że brał łapówki. Trzeci zawieszony, Bertrand Rochette wyznał rozgłośni RTL, że jego życie stało się koszmarem. — Dostałem telefon o ósmej rano i ku memu całkowitemu zdumieniu ogłoszono mi, że zostałem zawieszony za coś, czego nie zrobiłem, mianowicie za sprzedaż informacji za pieniądze.