Największy koncern samochodowy na świecie Toyota Motor ogłosił wczoraj kolejną akcję przywoławczą. Tym razem chodzi o możliwe problemy z 1,72 mln aut wyprodukowanych w Japonii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Koszty obecnej operacji serwisowej oceniane są przez analityków cytowanych przez serwis Nikkei.com na 240 tys. dolarów.
Tylko w ubiegłym roku Toyota była zmuszona do ogłoszenia 14 niezależnych od siebie wezwań z powodu różnych usterek trapiących modele tej marki. Najwięcej było ich w Stanach Zjednoczonych, gdzie zresztą władze uznały, że koncern zbyt opieszale informował o możliwych defektach wyprodukowanych przez siebie aut. W efekcie w USA Japończycy zapłacili rekordowej wysokości karę w łącznej wysokości 48,8 mln dolarów. Ubiegłoroczne akcje objęły w sumie ok. 12 mln aut i kosztowały Toyotę ok. 2 mld dol.
Tym razem japoński koncern ogłosił konieczność wykonania dodatkowego przeglądu aut z powodu możliwości pęknięcia przewodu paliwowego lub zaworu regulacyjnego pompy paliwowej, co z kolei może spowodować wyciek paliwa, a to groziłoby pożarem. W Japonii podczas rutynowych kontroli technicznych problem ten miał wystąpić w kilkudziesięciu samochodach. Tamtejsze Ministerstwo Transportu ujawniło jednak, że Toyota odnotowała z tego powodu 140 skarg.
Jak dowiedziała się ”Rz”, w Polsce akcja naprawcza będzie dotyczyć 6,6 tys. samochodów. Są to modele benzynowe Avensis I i II z bezpośrednim wtryskiem paliwa o pojemności 2,0 oraz 2,4 litra wyprodukowane w latach 2000 – 2008. Ich właściciele będą wzywani do serwisów, gdzie usterka ma być usunięta. Kiedy? Raczej nieprędko. – Najpierw musimy ustalić numery identyfikacyjne aut, które ma nam przysłać nasza centrala w Brukseli. Akcję będziemy mogli rozpocząć dopiero wówczas, gdy będziemy dysponować kompletną bazą adresów wszystkich obecnych właścicieli – tłumaczy rzecznik Toyoty Motor Poland Robert Mularczyk. Może to potrwać nawet kilka miesięcy. Nie jest wykluczone, że importer będzie musiał zwrócić się do Centralnej Ewidencji Pojazdów, by dotrzeć do wszystkich aut. Część z nich może mieć drugiego, a nawet trzeciego właściciela.
Robert Mularczyk nie wyklucza sytuacji, w której Toyota zwróci się do serwisów, by te przeglądały profilaktycznie układ zasilania, gdyby miał budzić niepokój właściciela. Importer jednak uspokaja. – Jak dotąd nic się nie stało. Nie odnotowano żadnego zgłoszenia związanego z tym tematem, nie było także przypadków wymagających nagłej interwencji. Nie tylko w Polsce, ale także w Europie – twierdzi Mularczyk.