Państwo odnoszą się do wycen, jakie podaje prasa. Zastanówmy się jednak nad nimi. Na płaskim rynku to, co firmy telekomunikacyjne mogą dać, to względnie stabilna dywidenda. Nasz roczny powtarzalny zysk to około 1 mld zł rocznie. Gdyby odnieść ten miliard zysku do 17 mld zł, czyli do wyceny, o której piszą dziennikarze, to uzyskamy rentowność w granicach 5,8 proc., czyli poziom oprocentowania obligacji skarbowych. Dodatkowo trzeba też uwzględnić ryzyko, którego nie ma w przypadku obligacji skarbowych. Tak więc ostrożnie podchodziłbym do mitu kury znoszącej złote jaja. To jest naturalny stan na dojrzałych, spenetrowanych rynkach, gdzie dostęp do danej usługi jest powszechny: odnosi się to zarówno do sektora bankowego, jak i telekomunikacyjnego. Rentowność biznesu musi spadać do poziomów właściwych dla rynków dojrzałych. Natomiast tym, co budzi zainteresowanie inwestorów, jest to, że biznes telekomunikacyjny jest stabilny i przewidywalny. Taki jest też Polkomtel. Nie ma ryzyka, że z ponad miliarda zysku nagle popadniemy w straty. Podsumowując: moment transakcji jest bardzo naturalny. Wyczerpały się możliwości szybkiego wzrostu Polkomtelu i jedni uważają, że to najlepszy czas, aby zainwestować w swój podstawowy biznes, inni zaś chcą związać się z tą branżą i widzą potencjał w usługach dodanych i transmisji danych. Dla większości potencjalnych inwestorów telekomunikacja to ich podstawowy biznes, podczas gdy nasi akcjonariusze działają w innych obszarach.
Na pewno inwestorzy, i branżowy, i finansowy, będą mieli ciśnienie – jak każdy akcjonariusz – na wzrost wartości aktywów, które nabywają
Polkomtel ma duży udział w segmencie publicznym (większość administracji państwowej to klienci spółki). Czy pana zdaniem to ma znaczenie dla wyceny akcji ? I czy rodzi powody, aby za akcje dać premię, czy raczej powoduje ryzyko, że gdy polskie firmy z udziałem Skarbu Państwa sprzedadzą Polkomtel, gros klientów z tego sektora wybierze innego dostawcę?
Udział Polkomtelu w segmencie publicznym ma neutralny wpływ na wycenę firmy. Podmioty sektora publicznego, które są naszymi klientami, przy wyborze operatora kierują się swoim interesem, a nie interesem Polkomtelu. Niektóre przetargi przegrywamy, inne wygrywamy. Nasz tradycyjnie większy udział w tym sektorze nie kreuje zatem jakiegokolwiek ryzyka utraty biznesu na wypadek zmiany właścicieli.
Czy z punktu widzenia Polkomtelu lepszym właścicielem byłby inwestor branżowy czy finansowy?
Nie mam preferencji w tym zakresie. I jedni, i drudzy mogą przynieść świeże spojrzenie i nową wartość. Inaczej oczywiście trzeba patrzeć na inwestora finansowego, który w perspektywie iluś lat na pewno wyjdzie z inwestycji, bo taka jest natura tego biznesu.