Taką nowatorską propozycję przedstawił na briefingu w Singapurze wiceprezes Boeinga ds. usług lotniczych lotnictwa cywilnego, Louis Mancini i przypomniał ostrzeżenia swej firmy, że w najbliższym 20-leciu wystąpi ostry niedobór pilotów.
- Dlaczego licencji pilota nie uznać za dyplom wyższej uczelni, jeśli można je uzyskiwać z mechaniki, historii, finansów, księgowości i czego tam jeszcze? – pytał.
– Jeśli dopuściłoby się możliwość takiego stopnia naukowego, to w wielu krajach na świecie finansowanie nauki stałoby się łatwiejsze, a same studia byłyby możliwe dla rzeszy młodych ludzi. Gdyby to był normalny kierunek uczelniany, to mogłyby go finansować rządy albo inne podmioty – wyjaśnił.
Obecnie piloci otrzymują licencje po ukończeniu szkół uczących latania i po przejściu obowiązkowego szkolenia za sterami danego rodzaju samolotu. W przypadku samolotów Boeinga trwa ono kilka tygodni, samoloty Airbusa maja bardziej ujednolicone przyrządy pokładowe, szkolenie jest więc krótsze.
Najbliższym pokrewnym kierunkiem na wyższych uczelniach przydatnym przyszłym pilotom jest inżynieria (mechanika) lotnicza.