Według Małgorzaty Sacewicz-Górskiej, rzeczniczki agencji zatrudnienia Randstad, która prowadzi rekrutacje dla Mastermyne, australijska firma chce zatrudnić ponad 900 fachowców. Ta liczba może jeszcze wzrosnąć, choć nie wszystkie miejsca przypadną Polakom – zdeterminowani Australijczycy, którzy borykają się z coraz większym deficytem pracowników w górnictwie, szukają też fachowców w innych krajach. Mają też spore oczekiwania wobec kandydatów wymagają m.in. co najmniej 2,5 letniego doświadczenia w pracy pod ziemią, odpowiednich uprawnień (dla górników- w obsłudze ładowarek, dla sztygarów – dozoru technicznego) oraz komunikatywnej znajomości angielskiego. Choć w spełnieniu tego ostatniego warunku dobrym fachowcom firma jest gotowa pomóc dofinansowując przed wyjazdem kurs angielskiego.
Według danych Randstad, spośród pierwszych ponad 200 chętnych do wyjazdu na Antypody wstępna rekrutację przeszło 35 osób, z czego ok. 10 zakwalifikowano do rozmów z australijskim pracodawcą.
- Na pewno jest kłopot z angielskim, nie wszyscy chętni mają wymagane fachowe przygotowanie, a w przypadku sztygarów to także kwestia miękkich umiejętności zarządzania ludźmi-wyjaśnia Małgorzata Sacewicz-Górskiej. Dodaje, że dla części kandydatów większym problemem niż znajomość języka, może być odległość; dwuletni kontrakt w Australii to nie jest praca w Niemczech czy Hiszpanii, skąd można przyjechać do domu na każde święta. Dlatego też australijski pracodawca kusi oferowanym zwykle menedżerom pakietem relokacyjnym czyli wsparciem finansowym w przeprowadzce (równowartość ok.32 tys. zł), i dofinansowaniem do wynajmu mieszkania przez pierwsze trzy miesiące. Nie stawia też ograniczeń wiekowych- liczy nawet na doświadczonych górniczych emerytów.
Jak przyznaje rzeczniczka Randstad zainteresowanie pracą w australijskich kopalniach jest spore. Tym bardziej, że od 20 lat miejsc pracy w polskim górnictwie Polsce ubywa. Według publikowanych niedawno obliczeń „Rzeczpospolitej" zatrudnienie w śląskich kopalniach zmalało w ciągu ostatnich 10 lat o połowę (do ok 107 tys. osób), a do 2015 roku może jeszcze spaść do poniżej 100 tys. -choć część miejsc pracy, które likwidują spółki węglowe przechodzi do firm zewnętrznych, takich jak australijska Mastermyne,.