- Kraje spoza Europy uważają go za atak na ich suwerenność – oświadczył dyrektor generalny IATA, Tony Tyler na konferencji o stosunkach międzynarodowych w Montrealu. – Można to rozumieć tak, że kraje europejskie będą inkasować podatki za emisje przewoźników nieeuropejskich nad suwerennymi terytoriami krajów nieeuropejskich – wyjaśnił.
Tyler ostrzegł, że podatek od emisji może doprowadzić do wojny handlowej. – Nikt jej nie chce. Wydaje mi się, że państwa wyraźnie przygotowują się do takiej możliwości, ale nie jest ona nieuchronna – stwierdził szef organizacji zrzeszającej około 240 linii lotniczych zapewniających 84 proc. światowego transportu.
Tyler uważa, że Unia powinna wybrać „globalne podejście" do emisji lotniczych i tym samym pozwolić na znalezienie rozwiązania przez agendę ONZ, Międzynarodową Organizację Lotnictwa Cywilnego ICAO. - Tego nie można osiągnąć w Brukseli – dodał.
Przewiduje się, że ICAO opublikuje podczas najbliższego zgromadzenia ogólnego propozycje oparte na realiach rynkowych ograniczenia emisji przez linie lotnicze. Zdaniem Tylera, Unia mogłaby do tego czasu odroczyć wdrożenie swego systemu.
System ETS wszedł w życie do 1 stycznia, ale żaden przewoźnik nie będzie obciążany za emisje przed 2013 r. Bruksela tłumaczy, że ETS ma pomóc w zmniejszeniu emisji spalin o 20 proc. do 2020 r. i nie odstąpi od tego planu, a koszty dla przewoźników będą do przyjęcia, bo wyniosą od 4 do 24 euro za lot powrotny dalekiego zasięgu.