OLT przytłoczył nas reklamą

Cały czas miałem świadomość, że w przypadku OLT „coś" musi nie wyjść - mówi Mariusz Dąbrowski, prezes Eurolotu

Aktualizacja: 10.08.2012 13:05 Publikacja: 09.08.2012 16:21

OLT przytłoczył nas reklamą

Foto: spółka

Jak idzie Eurolotowi przejmowanie pasażerów OLT Express?

Każdemu pasażerowi OLT, który przedstawi nam bilet tego przewoźnika, gwarantujemy przelot naszą linią  po takiej samej cenie na tych trasach, na których operujemy. Nie jesteśmy jednak w stanie zagwarantować terminu, bo mamy swoich pasażerów. Ale ten problem staramy się rozwiązać dokładając dodatkowe rejsy w ciągu dnia. Na trasach, na których OLT operował wspólnie z nami - Kraków-Gdańsk i Wrocław-Gdańsk - samoloty mamy wypełnione.

Ilu pasażerów w tej sytuacji planuje pan przewieźć w tym roku?

Myślę, że ponad 150 tys. To więcej niż planowaliśmy. Chociaż zaczęła się gorsza połowa roku. Z drugiej strony wozimy także pasażerów OLT, i na przykład na trasach do Chorwacji jest dużo lepiej, niż zakładaliśmy. Dzisiaj przewozimy tam tygodniowo prawie 600 osób. I widać po rezerwacjach, że taka sytuacja potrwa do końca września.

Dokąd pan poleci w zimie?

Czekam na sezon zimowy. Odwiedzimy Austrię, pewnie Włochy, być może słoweńskie Alpy.

Bardzo was zabolało odejście pasażerów do OLT?

Nieuczciwie byłoby powiedzieć, że tego nie odczuliśmy. Zdecydowaliśmy się na zamknięcie trasy Kraków-Poznań, bo wiedziałem, że nie miało sensu konkurowanie na wszystkich frontach. Trochę nieprzespanych nocy kosztowało nas wymyślenie jak wyjść z tej sytuacji. I nie chodzi o to, że zaproponowali cenę 99 zł za najtańsze bilety, bo nawet teraz, kiedy OLT już nie ma, zdecydowaliśmy się na jej utrzymanie, ale przytłoczyli nas reklamą. Budżet mieli tak ogromny, że automatycznie stali się linią pierwszego wyboru. Przy tym cały czas miałem świadomość, że w przypadku OLT „coś" musi nie wyjść. Albo że skończą się im pieniądze, albo że zostaną zmuszeni do podniesienia cen, więc na moment „schowaliśmy się". Gdyby Eurolot porwał się na konkurowanie z OLT na rynku reklamowym, to byłby to dla nas koniec. Wprawdzie planowaliśmy na sierpień i wrzesień dużą akcję promocyjną. Ale teraz te pieniądze wydamy w inny sposób. Chcę zapoznać rynek z marką Eurolotu, która na razie jest głównie kojarzona z LOT-em. Potrzebujemy kampanii wizerunkowej, która wzmocni rozpoznawalność naszej marki. Latamy przecież od 15 lat.

Jaka część waszego biznesu, to usługi dla LOT-u, a ile - wasza własna?

Dla LOT-u, to nieco powyżej 50 proc. Ten udział chcemy zmniejszyć latając więcej na własny rachunek. Ale żeby było jasne: nadal będziemy latać dla LOT-u wszędzie tam, gdzie LOT będzie potrzebował takiej usługi.

Dzisiaj we flocie Eurolotu są cztery bombardiery, docelowo do końca 2013 r. ma to być do 25 takich maszyn.

Dlaczego wybraliście akurat to rozwiązanie?

Bo jest najlepiej pasującą do naszych planów stworzenia linii regionalnej. ATR-y samoloty, których używaliśmy dotychczas, nie pozwalały nam na latanie z Krakowa do Amsterdamu czy z Gdańska do Zadaru. Gdybyśmy nie mieli bombardierów, nie bylibyśmy w stanie wykonać żadnego z bezpośrednich lotów sezonowych. Przy tym bombardier jest samolotem uniwersalnym. Może polecieć na krótkim odcinku, zaś ze względu na niskie zużycie paliwa jest znacznie bardziej ekonomiczny, niż zakładaliśmy początkowo.  Bez problemu doleci na przykład z Warszawy do Londynu.

LOT ostatnio poinformował, że chce się pozbyć swoich ponad 38 proc. akcji Eurolotu. Co to dla was oznacza?

Zgodnie z intencją właściciela, czyli Skarbu Państwa, Eurolot ma być w przyszłość spółką prywatną. Chciałbym więc, aby tak się stało. A jeśli chodzi o sprzedaż udziałów przez LOT, to dla mnie najważniejsze jest, żebyśmy zawsze jak najlepiej wykonywali swoje usługi dla każdego przewoźnika.

Czyli da się wyżyć z latania w Polsce?

Da się. Pod warunkiem, że rozwija się  również działalność ściśle związaną z lotnictwem, np. wprowadzenie na pokłady tabletów. Pracujemy nad Internetem na pokładach, znaleźliśmy kilku partnerów dostarczających usługi na pokłady, którzy chcą z nami współpracować. Wprowadzimy elektroniczne książki lotów, dzięki temu będziemy mogli uzyskać w 30 minut po zakończeniu lotu wszelkie potrzebne informacje operacyjne, takie jak ile zużyto paliwa, czy były jakieś opóźnienia, czy też jakie skróty wykonaliśmy w czasie danego lotu. Zmieniamy też system wynagradzania. Umożliwimy atrakcyjne zarobki, ale za wylatane godziny. Kiedy przyszedłem do Eurolotu średnio pilot miał wylatane 40 godzin miesięcznie. Teraz jest to 80 godzin.

Czy zgłosiło się do pana wielu chętnych do pracy po uziemieniu OLT?

Ten proces jeszcze trwa. Zgłaszają  się do nas nawet piloci airbusów. Na razie przejęliśmy czterech pilotów z OLT. Zgłaszają się także stewardesy i nie ukrywam, że bardzo jest mi ich szkoda, ale muszę uważać na poziom zatrudnienia. Bo dziś w Eurolocie pracuje mniej osób, niż wtedy, kiedy linia latała wyłącznie na potrzeby LOT-u.

Czego nauczył pana ten ponad kwartał  latania obok OLT?

Podtrzymał mnie w przekonaniu, że ważne są pokora i spokój. Że nie wolno rzucać się na każdy nowy cel, bo z trasami można trafić, ale i można się bardzo pomylić.

A nie myślał pan o tym, żeby w ramach obniżenia kosztów przenieść Eurolot z Okęcia do Modlina?

Dopóki dojazd do Modlina zajmuje ponad godzinę, z pewnością nie. Poza tym chcę latać za granicę, a w sytuacji gdy Wizzair wyszedł z Warszawy, lepiej tu zostać. Tak samo było z lotami z Krakowa do Amsterdamu. Mówiono nam, że nie mamy szans, bo Ryanair lata do Eindhoven, a lotnisko w Amsterdamie jest drogie. To prawda, ale pasażerowie niekoniecznie chcą lecieć  właśnie do Eindhoven, więc nasz pomysł wypalił. Dzisiaj nie tylko linie lotnicze mają kłopoty, ale i lotniska szukają  przewoźników i dostajemy wiele propozycji. Z niektórych z pewnością  skorzystamy.

Jak idzie Eurolotowi przejmowanie pasażerów OLT Express?

Każdemu pasażerowi OLT, który przedstawi nam bilet tego przewoźnika, gwarantujemy przelot naszą linią  po takiej samej cenie na tych trasach, na których operujemy. Nie jesteśmy jednak w stanie zagwarantować terminu, bo mamy swoich pasażerów. Ale ten problem staramy się rozwiązać dokładając dodatkowe rejsy w ciągu dnia. Na trasach, na których OLT operował wspólnie z nami - Kraków-Gdańsk i Wrocław-Gdańsk - samoloty mamy wypełnione.

Pozostało 91% artykułu
Biznes
Ponad 800 mln zł na obecność sojuszników w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
Co się dzieje z moralnością finansową Polaków?
Biznes
Skończą się męskie kluby we władzach dużych spółek
Biznes
Rekordowa liczba bankructw dużych firm na świecie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Święta spędzane w Polsce coraz popularniejsze wśród zagranicznych turystów