Aplikacje mobilne to coraz bardziej opłacalna branża. Jak szacuje firma PwC, w 2012 roku globalne wydatki na ten cel mają wynieść 16 mld dol., a rok później – o 6 mld dol. więcej. Według firmy Gartner w tym roku na smartfony i tablety pobranych zostanie ponad 40 mld bezpłatnych aplikacji i 5 mld płatnych. Oznacza to, że te darmowe stanowią niemal 90 proc. rynku.
Ludzie nie chcą płacić za aplikacje mobilne, dlaczego zatem opłaca się je tworzyć?
- Obecnie na rynku najpopularniejszym modelem biznesowym dystrybucji gier i aplikacji jest freemium, czyli rozdawanie produktu za darmo, a zarabianie na sprzedaży dodatkowych usług – powiedział „Rz" Tomasz Witt, prezes Norbsoft, firmy wytwarzającej aplikacje mobilne. - W grach dotyczy to nowych poziomów, postaci czy dodatków do gry, a w aplikacjach może oznaczać np. wyłączenie reklam lub rozszerzoną funkcjonalność, taką jak udostępnienie większej przestrzeni na przechowywanie danych.
Tym, co wydaje się najbardziej oczywiste, jest zarabianie na reklamach wyświetlanych wewnątrz aplikacji. Jednak taki model, jak uważa Witt, pozwala zarobić tylko na najbardziej popularnych aplikacjach, ponieważ jednostkowy przychód z odsłony czy kliknięcia z reklamy jest niewielki, stąd też ten model nie jest optymalny dla wszystkich twórców aplikacji.
O to nie muszą się martwić zdobywający wielomilionową widownię twórcy gier mobilnych, których już nie brakuje na polskim podwórku. Rekordową liczbę 25 mln pobrań deklaruje gliwickie studio Infinite Dreams, autor m.in. przebojowej gry „Jelly Defense". Około 14 mln pobrań udało się osiągnąć katowickiej firmie Bytestorm, twórcy gry „Speedx 3D", w którą grywa codziennie aż 300 tys. osób na świecie. Przebojem jest również „Monster Shooter", strzelanka stworzona przez Gamelion Studios, która w ciągu zaledwie ośmiu miesięcy została pobrana przez około 4 mln osób.