Spowolnienie gospodarcze i wyczerpywanie się unijnych środków dotknęły szybko rosnącego w latach 2006–2010 rynku szkoleń biznesowych. Co prawda nie spełniły się obawy o gwałtowne załamanie już w tym roku, ale wielu przedstawicieli branży przewiduje, że jest ono tylko kwestią czasu.
Tym bardziej że również bieżący rok będzie okresem spadku wydatków na kształcenie pracowników. Tak przewiduje Polska Izba Firm Szkoleniowych (PIFS), zrzeszająca ok. 350 przedstawicieli branży, w tym największych graczy.
Minorowe nastroje
Publikowany na stronie PIFS indeks szkoleń opracowywany na podstawie ankiet wypełnianych przez przedstawicieli branży dowodzi, że nastroje firm pogarszają się z miesiąca na miesiąc. We wrześniu nie nastąpiło typowe jesienne odbicie. Przeciwnie, wskaźnik spadł do minus 52 pkt, co jest najgorszym wynikiem w półtorarocznej historii indeksu.
Przedstawiciele branży zastrzegają jednak, że na razie zapaści w szkoleniach nie widać. Jak ocenia Piotr Deptuła, dyrektor generalny firmy GBR, sytuacja jest bardzo różna w zależności od branży. O ile firmy FMCG (dóbr szybkozbywalnych), produkcyjne czy finansowe nie ograniczają specjalnie inwestycji szkoleniowych, o tyle w budownictwie czy w farmacji dotkniętej skutkami ustawy refundacyjnej popyt na nie mocno spadł.
– Pracodawcy aż tak bardzo nie tną budżetów szkoleniowych, choć na pewno zwiększyli swe wymagania – mówi Małgorzata Czernecka z firmy HRP Group, która opublikowała głośny raport o skutkach wysychania rzeki unijnych pieniędzy na szkolenia. W tym roku w niektórych segmentach rynku szkoleń dofinansowanych z EFS pieniędzy jest nawet o 30–40 proc. mniej niż w ostatnich latach.