Reklama

Zmiana warty w Dreamlinerze

Jima Albaugha na stanowisku prezesa Boeing Commercial Airplanes zastąpił Ray Conner

Publikacja: 07.11.2012 01:05

Jim Albaugh

Jim Albaugh

Foto: Bloomberg

Albaugh opuścił stanowisko 1 października 2012. Od lipca pracował „na zakładkę" ze swoim następcą. To oni dwaj stoją za sukcesem Dreamlinera. Maszyny, która zrewolucjonizuje światowe lotnictwo i która za tydzień w barwach LOT po raz pierwszy wyląduje na warszawskim lotnisku. Ta maszyna gwarantuje zupełnie nową jakość podróży lotniczych – bardziej nawilżone powietrze, więcej miejsca na bagaż podręczny, automatycznie przyciemniane okna, wygodniejsze lekkie fotele. Dla linii to także oszczędności oraz większa atrakcyjność oferty w czasach coraz większych kłopotów na rynku lotniczym.

Wszyscy gotowi

Rok temu na lotnisku w Seattle Jim Albaugh, wówczas jeszcze prezes Boeing Commercial Aviation, przekazywał pierwszy egzemplarz maszyny japońskiej linii ANA. – To jest dla nas wielki dzień. Boeing jest wreszcie gotowy, ANA jest gotowa, samolot jest gotowy – mówił Albaugh.

ANA była gotowa już ponad dwa lata wcześniej. To Boeing nie był gotowy i na głowę Albaugha waliły się gromy, nie tylko ze strony Japończyków. Firma musiała negocjować kolejne odszkodowania. Także z naszym LOT.

Wtedy rok temu jako ostateczny termin dostawy B787 dla Lotu podawano trzeci kwartał, a Marcin Piróg, prezes polskiego przewoźnika, zapewniał, że bardzo intensywnie zabiega o jak najbliższy termin dostaw. Ten termin jednak „obsunął się" o kolejny kwartał. Podobnie jak w przypadku dostawy dla Qatar Airways. Hindusi z Air India domagali się odszkodowania w wysokości miliarda dolarów, mimo że nie mieli czym za samoloty zapłacić.

Do Albaugha mieli pretensję także akcjonariusze. Bo mimo że cena katalogowa, której nie płaci żaden z odbiorców (wszyscy korzystają ze zniżek) wynosi 200 mln dolarów, to z powodu początkowych kosztów produkcji cena każdego liniowca snów przekracza 300 mln. Ale Bill Batcheller z funduszu inwestycyjnego Tower Wealth Management broni Albaugha. Porównuje tę sytuację z posiłkiem anakondy – to gigantyczne zgrubienie w środku przewodu pokarmowego, w tym wypadku w bilansie firmy. Musi minąć jeszcze trochę czasu, zanim wszystko zostanie skonsumowane – mówi. Przy tym nie ukrywa, że jego fundusz, który sprzedał akcje Boeinga w 2010 r., teraz je ponownie kupił.

Reklama
Reklama

Albaugh podpisywał najważniejsze dla Boeinga kontrakty, które umocniły przemysł lotniczy w stanie Waszyngton. Zbudował fabrykę w Karolinie Południowej. – Za jego kadencji Boeing podpisywał rekordowe kontrakty, odnotowywał największy wzrost produkcji i wydajności – mówił podczas pożegnania gubernator stanu Waszyngton Chris Gregoire.

Kariera po drabinie

Największe zaszczyty związane z jednym z największych sukcesów amerykańskiego koncernu spadną właśnie na Raya Connera. Nowy szef BCA to weteran w Boeingu.

A cała zmiana warty odbyła się gładko. Kiedy 1 października już oficjalnie wprowadzał go James McNerney, prezes całego koncernu mówił, że doświadczenie Connera w przemyśle lotniczym nie ma sobie równych. – Ray budował, sprzedawał i serwisował samoloty. Zarządzał naszymi największymi programami, doskonale zna klientów i jest szanowany przez pracowników. To dlatego jest naturalnym liderem – mówił McNerney.

Conner przeszedł całą drabinę stanowisk w Boeingu. Zaczynał w 1977 r., na dwa lata przed Albaughem jako mechanik przy budowaniu modelu B727. Odpowiadał za stosunki z klientami i musiał także wysłuchać gorzkich słów od linii, które całkowicie zmieniały strategię, bo nie były w stanie zgodnie z planami wprowadzić nowych maszyn do floty. Szefował także działowi współpracy z dostawcami, którzy mieli na swoim koncie wiele wpadek i nie byli w stanie dopasować się do wyśrubowanych terminów Boeinga. Tych dostawców Boeing ma na świecie tysiące. Przy tym dotyczyło to wszystkich amerykańskich fabryk Boeinga, nie tylko największej – w Seattle.

Od przyszłego roku z Seattle musi wylatywać przynajmniej 10 maszyn miesięcznie. Dwa razy tyle, ile dzisiaj

Conner znany jest również jako doskonały negocjator, ostatnio poradził sobie z roszczeniową postawą związków zawodowych. Teraz jest odpowiedzialny za produkcję kolejnych wersji B787 – 787-10, która będzie w stanie przewieźć o 40 pasażerów więcej niż dotychczasowy model 787-9.

Reklama
Reklama

Ucieczka do przodu

Czy to znaczy, że Dreamliner przestanie być najbardziej nowoczesny i wyjątkowy? Na to pytanie Connor odpowiada, że ten samolot cały czas ucieka do przodu. Największym wyzwaniem jest w tej chwili przyspieszenie produkcji dreamlinerów. Connera złości, kiedy jest pytany o wypełniony siedmioletni portfel zamówień. – Ten czas musi się skrócić – podkreśla. Poważnym ostrzeżeniem było dla niego odwołanie zamówienia przez australijski Qantas na dostawy 35 maszyn. Ale Conner nie zgodził się, by na miejsce Australijczyków weszła jakakolwiek inna linia. – Najpierw musimy przyspieszyć produkcję. Od przyszłego roku z Seattle musi wylatywać przynajmniej 10 maszyn miesięcznie. Dwa razy tyle co dzisiaj. Wśród nich będą trzy dreamlinery zamówione przez LOT. Drugi boeing ma wylądować w Warszawie jeszcze w grudniu 2012.

Ale z Albaughem Boeingowi będzie trudno się rozstać. Karierę zawodową wprawdzie rozpoczynał w Rockedyne Propulsion & Power, ale w 1996 roku została ona przejęta przez Boeinga. Tyle że przeszedł także przez część wojskową koncernu. Na razie nie wiadomo, gdzie ostatecznie „wyląduje". Ma dopiero 62 lata, więc niewykluczone, że któraś z firm jednak go skusi.

Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Biznes
Biznes o cyrkularności – co mówią liderzy zmian
Biznes
UE przedłuży życie samochodów spalinowych
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama