Choć w ostatnich latach wzrosła popularność przedpłaconych kart podarunkowych, to bony określane też jako kupony również cieszą się zainteresowaniem. – Wybiera je większość naszych klientów, tym bardziej że akceptuje je już 50 tys. punktów w całym kraju – twierdzi Arkadiusz Rochala, dyrektor marketingu i rozwoju Sodexo Motivation Solutions.
Na taką formę świątecznej motywacji stawia np. Ministerstwo Spraw Zagrabnicznych. Już wiosną zamówiło w przetargu dla swych pracowników ponad 43 tys. bonów za ponad 2 miliony złotych, z czego część przypada na Boże Narodzenie.
Zakupy z rabatem
Jak jednak ocenia Arkadiusz Rochala, większość firm decyduje się na gwiazdkowe świadczenia jesienią, szczyt zamówień przypada na przełom listopada i grudnia. Wtedy część przedsiębiorstw sięga zastawy Vivabox z certyfikatem podarunkowym, który można wymienić na dobre alkohole, perfumy (testując najpierw ich próbki) zabiegi w SPA, albo sportowe atrakcje jak paintball czy nawet lot szybowcem. Jednak znacznie chętniej stosowanym sposobem na gwiazdkową motywację pracowników są bardziej uniwersalne kupony i karty, które mogą podreperować świąteczny budżet załogi.
Niektóre firmy zamawiają jednocześnie karty i bony tym bardziej, że jedne i drugie są powiązane z ofertą promocji, które dają szansę na zakupy z rabatem. – W latach 90. XX wieku mieliśmy rynek paczek świątecznych, potem królowały bony, ale teraz wygrywają karty. Można realizować je w dużo większej sieć punktów – podkreśla Adam Kompowski, prezes spółki Bonus Systems, dodając, że 90 proc. klientów firmy wybiera na święta karty.
Według Kompowskiego, średni świąteczny wydatek na pracownika wynosi ok. 300–500 zł. Ten górny limit przypada na duże, bogate przedsiębiorstwa. Mniejsze starają się zwykle zmieścić w limicie wydatków z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych (380 zł rocznie). Wtedy karta i gotówka nie jest obłożona podatkiem dochodowym – podobnie jak świąteczne paczki.
Upominek z ręki szefa
Jednak paczki firmy stosują dziś rzadziej (chyba że dla dzieci). Nie dziwi to psychologa biznesu Krzysztofa Kosego. Jego zdaniem ludzie lubią mieć możliwość wyboru, co najlepiej zapewnia gotówka, albo karty i bony, które można zrealizować w wielu miejscach. – Paczki żywnościowe były atrakcyjne w czasach PRL, gdy często dawały jedyną szansę, by na świątecznym stole pojawiły się pomarańcze albo ptasie mleczko- twierdzi psycholog. Dziś nawet kupując dla pracowników bardzo bogate kosze podarunkowe, firma ryzykuje efekt odwrotny od zamierzonego. – Luksusowe produkty mogą wywołać irytacje gorzej zarabiających pracowników, którzy uznają to za marnowanie pieniędzy, które mogliby przeznaczyć na bardziej potrzebne, świąteczne zakupy – wyjaśnia Krzysztof Kosy.