W przyszłym tygodniu startuje rywalizacja firm o finansowe granty w ramach programu InnoLot. To polski odpowiednik europejskiego CleanSky – projektu, który w UE ma dać impuls rozwojowy branży związanej z awiacją i poprawić jej konkurencyjność w starciu ze światem.
Umowa między Narodowym Centrum Badań i Rozwoju i firmami zrzeszonymi w Polskiej Platformie Technologicznej Lotnictwa koncentruje rozwojowe fundusze na programach, które uwzględniają obecny dorobek przemysłu i mają największe szanse na komercyjne wykorzystanie.
Nowe konstrukcje
W kraju przedsiębiorcy i NCBiR umówili się, że wspólnie przeznaczą pół miliarda złotych na wsparcie konkretnych projektów, które zakończą się wdrożeniami, budową prototypu i skierowaniem wyrobu do produkcji. – Na dotację mogą liczyć wyłącznie nowatorskie rozwiązania, sfinansowane przynajmniej w 40 procentach przez firmy, a więc rzeczywiście potrzebne i z gwarancjami na szybką komercjalizację – tłumaczy dr Tadeusz Gancarczyk, wiceszef komitetu sterującego InnoLot.
Gancarczyk spodziewa się, że przedsiębiorcy skoncentrują się na projektach związanych z rozwojem silników lotniczych, komponentów śmigłowcowych i budową lekkich konstrukcji, w tym zdalnie sterowanych. – Chcemy też iść dalej z doświadczeniami obejmującymi nowe materiały i technologie pozwalające obniżać koszty eksploatacyjne i zwiększające trwałość konstrukcji – podkreśla Tadeusz Gancarczyk.
Kryzys omija podkarpacki klaster
Polska idzie śladem Niemiec i Austrii, które także stymulują technologiczny rozwój skrzydlatej branży. Ale nasz program ma również utrwalić w świecie świadomość, że przemysł lotniczy staje się polską specjalnością. – Już teraz wychodzimy poza produkcję części i komponentów. Światowi potentaci szukają w Polsce konstruktorów, tworzą biura projektowe i laboratoria – twierdzi Andrzej Rybka, dyrektor stowarzyszenia Dolina Lotnicza.