Wygrywa E jak elektryczność

Nieuchronnie nadchodzi czas wielkich wyścigów samochodów tylko na prąd. Pierwszy – we wrześniu 2014 roku.

Publikacja: 20.07.2013 01:01

Alejandro Agag

Alejandro Agag

Foto: youtube

Pomysł dojrzewał w głowach szefów Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) od dawna, bo auta elektryczne dobrze kojarzą się z ochroną środowiska, a i zainteresowanie sponsorów wydaje się całkiem poważne.

Mistrzostwa FIA Formuły E na razie mają wedle planu taki kształt: 10 zespołów wyścigowych, w każdym po dwóch kierowców i, uwaga, cztery jednomiejscowe auta na każde zawody. Cztery dlatego, że współczesne baterie samochodowe dużej mocy wystarczają na około 25 minut intensywnej jazdy, wobec tego gdy prądu zaczyna brakować, auto zostawia się w boksie technicznym na ładowanie („tankowanie") i pędzi dalej następnym, już naładowanym, i tak na zmianę, aż do mety.

Pierwszym dostawcą elektrycznych bolidów będzie firma Renault, ale dyrektor całego przedsięwzięcia, pan Alejandro Agag twierdzi, że spodziewa się jeszcze trzech do pięciu innych producentów w stawce – rozmowy trwają. Wiadomo także, że dostawcą opon będzie firma Michelin. Bazą teamów wedle założeń będzie Anglia, choć sposób przygotowania aut do wyścigów będzie taki jak zawsze: na torach, kilka dni przed imprezami.

Ostateczny kalendarz startów zostanie przedstawiony we wrześniu tego roku, lecz główne założenia nie są tajemnicą. Pierwszy sezon wyścigowy zaplanowano od września 2014 do czerwca 2015 roku. Cykl ma liczyć 10 imprez, w większości na torach miejskich, w najbardziej atrakcyjnych i znanych miejscach świata. Mówi się o Londynie, Rzymie, Pekinie, Rio de Janeiro, Buenos Aires, Putrajayi, Bankoku, Berlinie, Miami i Los Angeles.

Zawodów Formuły E nie będzie się nigdzie łączyć z rywalizacją innych serii wyścigów pojazdów benzynowych. – Skoro mamy być wiarygodni z naszymi hasłami o zerowej emisji spalin, to nie będziemy przecież psuć własnego wizerunku – uzasadnia Alejandro Agag.

Operacyjny budżet każdego elektrycznego zespołu w jednym sezonie ocenia się na 3,5 mln dolarów, czyli ułamek tego co pochłania Formuła 1, zatem Formuła E, ma być nie tylko przyjazna dla środowiska, ale i dla portfeli właścicieli teamów. Z założenia auta nie będą podlegać żadnym złożonym modyfikacjom mechanicznym, kontrola w tym zakresie ma być wyjątkowo surowa. Istotny rozwój bolidów ma być związany wyłącznie z technologią elektryczną.

– Wielu sponsorów mówi nam, że szuka produktu w branży wyścigowej, który będzie kojarzył się z hasłami odpowiedzialności i zrównoważonego rozwoju. To jest także nasza odpowiedź na ich potrzeby – mówi dyrektor Agag.

Do pomysłu udziału w E-Prix już przekonały się trzy zespoły wyścigowe: China Racing, brytyjski Drayson Racing oraz amerykański Andretti Autosport.

Organizatorów najbardziej ucieszyła zgoda tego ostatniego teamu, bo nazwisko Andretti w sportach samochodowych znaczy naprawdę wiele.

Mario Andretti to ikona wyścigów w USA, jedyny kierowca, który wygrywał wyścigi w Formule 1 (mistrz świata z 1978 roku) oraz zwyciężył w Indianapolis 500 i Daytona 500. W serii CART odniósł 52 zwycięstwa, co jest drugim wynikiem w kronikach tego cyklu. Syn Mario, Michael Andretti ponad 20 lat ścigał się w CART (42 wygrane), pokazał się także w Formule 1.

Ich rodzinna firma Andretti Autosport ściga się teraz w cyklu IndyCar, a także w Indy Lights, Pro Mazda Championship i USF2000 National Championship. Wciąż odnoszą sukcesy.

– Im bardzie przyglądaliśmy się Formule E, tym bardziej zaczynała nam się podobać. Wyścigi samochodowe też muszą się zmieniać i dopasowywać się do nowych czasów. Widzimy przyszłość w autach elektrycznych, więc pomysł wydaje się nam wyjątkowo trafny, wydaje się, że przyciągnie do wyścigów także młodszą publiczność. Jestem podekscytowany tym, że będziemy to wszystko oglądać z najlepszego miejsca, czyli z garażu na torze – powiedział Michael Andretti.

Sam siądzie za kierownicą jednej pary bolidów, drugie miejsce będzie pełnić promocyjną rolę „fotela dla gwiazdy". Będą zajmowali je, wedle dostępności, wybitni amerykańscy mistrzowie kierownicy tacy jak obecny czempion serii IndyCar Ryan Hunter-Reay, James Hinchcliffe albo nawet Marco Andretti, syn Michaela, wnuk Mario.

Pomysł dojrzewał w głowach szefów Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) od dawna, bo auta elektryczne dobrze kojarzą się z ochroną środowiska, a i zainteresowanie sponsorów wydaje się całkiem poważne.

Mistrzostwa FIA Formuły E na razie mają wedle planu taki kształt: 10 zespołów wyścigowych, w każdym po dwóch kierowców i, uwaga, cztery jednomiejscowe auta na każde zawody. Cztery dlatego, że współczesne baterie samochodowe dużej mocy wystarczają na około 25 minut intensywnej jazdy, wobec tego gdy prądu zaczyna brakować, auto zostawia się w boksie technicznym na ładowanie („tankowanie") i pędzi dalej następnym, już naładowanym, i tak na zmianę, aż do mety.

Pozostało 83% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca