Rozmowy otoczone są najgłębszą tajemnicą. Rzecznik Etihadu zapewnia, że „nie będzie komentować spekulacji". Rzeczniczka LOT Barbara Pijanowska-Kuras odsyła po odpowiedź do Ministerstwa Skarbu, a Magdalena Kobos, dyrektor Biura Komunikacji resortu, mówi: – Nie komentujemy doniesień prasowych na temat poszukiwania inwestora dla LOT. Możemy zapewnić, że ten proces trwa i jest otwarty.
Zachowany status
Według branżowego amerykańskiego pisma „Aviation Week" MSP poważnie rozważa udział w prywatyzacji LOT inwestora spoza UE. Z warunkiem jednak, że musiałby zostać zachowany status LOT jako przewoźnika z Unii. Byłoby to możliwe, gdyby w tej transakcji wziął udział drugi co do wielkości przewoźnik niemiecki – Air Berlin, w którym Etihad ma już 29 proc. udziałów. Linia z Abu Zabi posiada także już 3-proc. pakiet akcji irlandzkiego Aer Lingusa, 49 proc. w Air Serbia (dawniej JAT), 40 proc. w Air Seychelles i ostatnio zapowiedział podwyższenie udziałów w Virgin Australia do 19,9 proc.
Według „Aviation Week" Etihad przymierza się także do przejęcia pakietu akcji we włoskiej Alitalii, z którą podpisał umowę o wspólnych rezerwacjach (code share).
Zainteresowanie Etihadu przejmowaniem udziałów w innych przewoźnikach wynika z chęci rozbudowania w Abu Zabi centrum przesiadkowego. Takie programy mają już mocno zaawansowane Emirates i Qatar Airways, które tak jak i Etihad z lokalnych przewoźników wyrosły w lotnicze potęgi. Emirates jest już trzecią co do wielkości linią na świecie, Qatar i Etihad zaś robią wszystko, by mu dorównać. I to Etihad spieszy się najbardziej, bo podobnie jak lotnisko w Abu Zabi wystartował najpóźniej.
– To element polityki ich krajów, które w usługach widzą możliwość zmniejszenia uzależnienia gospodarki od eksportu ropy i gazu. Pasażerów wabią komfortowymi warunkami przelotu, łatwymi przesiadkami, które niekoniecznie oferuje Londyn, Frankfurt, a już z pewnością nie Paryż, oraz możliwością zrobienia zakupów w strefie wolnocłowej – ocenia Krzysztof Moczulski, analityk rynku lotniczego.