W poniedziałek wieczorem akcjonariusze Air France mieli podjąć decyzję, że francuski przewoźnik zwiększy swój udział we włoskiej Alitalii do 50 proc.
To decyzja istotna również dla Polski, bo Air France, choć prowadzi własną ostrą restrukturyzację i redukuje zatrudnienie, jest wymieniany jako potencjalny inwestor w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Jeśli francuska linia przejmie kolejne 25 proc. akcji włoskiego przewoźnika, zmniejszy to drastycznie szanse na francuskie zainteresowanie LOT-em.
Nicole Bricq, francuska minister handlu zagranicznego, przyznała podczas ubiegłotygodniowej wizyty w Polsce, że nie poruszała tego tematu podczas rozmów z wicepremierem, ministrem gospodarki Januszem Piechocińskim. – Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy porozmawiali o tym w czasie mojej następnej wizyty w Polsce – powiedziała. Minister Bricq była w Polsce trzykrotnie w ciągu półtora roku, bo Francja uznała nasz kraj za strategicznego partnera.
Alitalia potrzebuje od swojego inwestora znacznie większej pomocy finansowej niż LOT. Włoski przewoźnik przeżywa właśnie kolejny kryzys i brakuje mu na przetrwanie 400 mln euro gotówki (miesiąc temu było to 300 mln). W przeciwnym razie grozi mu bankructwo.
Dylematy Francuzów
Air France ma wyjątkowo trudną decyzję do podjęcia. Z jednej strony przewoźnik sam tnie koszty, z drugiej jednak chciałby chronić inwestycję, w którą już włożył pieniądze, w tym wkład w 150 mln pożyczkę, jakiej udziałowcy udzielili Alitalii. Francuzom zależy również na utrzymaniu wolnego dostępu do czwartego największego rynku lotniczego w Europie. – Kluczowym pytaniem są rokowania dla włoskiego przewoźnika. Czy Alitalia po przejęciu przez Air France będzie miała szanse konkurować na europejskim niebie? To z pewnością wymagałoby dalszych, olbrzymich nakładów, zwłaszcza we flotę długodystansową. A o to w dzisiejszych realiach może być trudno – komentuje analityk rynku lotniczego Krzysztof Moczulski.