To dlatego już w lutym plan pozyskania samolotu o ograniczonej wykrywalności (stealth) i pokładowej elektronice zapewniającej pilotowi nieprzeciętną świadomość sytuacyjną polskie MON uznało za absolutny priorytet w nowym Planie Modernizacji Technicznej armii do 2026 r. Z góry było wiadomo, że kandydat jest jeden - najnowszy wielozadaniowy F-35 Lightnig II skonstruowany w Ameryce, ale budowany z udziałem kooperacyjnych partnerów z sojuszniczych krajów.
Potrzebna zgoda Kongresu
Podczas aktualnej wizyty prezydenta RP Andrzeja Dudy w Waszyngtonie na pewno kwestia nowego samolotu dla Sił Powietrznych będzie omawiana z gospodarzem Białego Domu. Tyle że eksportem uzbrojenia rządzą w USA niewzruszone, żelazne procedury liczy się więc, że w końcu maja Warszawa skierowała do Kongresu USA zapytanie ofertowe LoR (Letter of Request), co formalnie rozpoczyna ścieżkę zakupu nowych maszyn w trybie FMS (Foreign Military Sales). Zgodnie ze scenariuszem postępowania przewidzianym w przypadku eksportu tak nowoczesnego uzbrojenia, Kongres w ciągu sześciu miesięcy powinien wyrazić zgodę na sprzedaż broni i sformułować projekt ramowej umowy tzw. LOA (Letter of Offer and Acceptance). Taki dokument zawiera zwykle wstępną wycenę globalnych kosztów transakcji. Dopiero po tym rządowi eksperci „linijka po linijce” będą negocjować szczegóły ostatecznej umowy precyzując zakres zamówienia i finalną cenę sprzętu wraz z pakietem wsparcia technicznego i szkoleniowego.
Czytaj także: Polskie systemy radarowe to najwyższa półka
MON ujawniło, że Polska zainteresowana jest zakupem 32 maszyn zbudowanych w technologii obniżonej wykrywalności - 16 samolotów F-35 Lightning II miałoby trafić do Sił Powietrznych RP do 2026 roku i 16 kolejnych egzemplarzy – po tym terminie.
Dobra pogoda dla transakcji
Rząd RP wstrzelił się z zamówieniem w sprzyjający moment – w okresie intensywnych kontaktów politycznych na najwyższym szczeblu można zdyskontować przychylność amerykańskiej administracji. Da się też wykorzystać spięcie między USA z Turcją na tle decyzji Ankary o rozważaniu zmówienia rosyjskich systemów obrony powietrznej, co postawiło pod znakiem zapytania planowane dostawy F-35 nad Bosfor. Na zwiększonej sprzedaży samolotów zależy też producentowi - zbrojeniowemu gigantowi Lockheed Martin. - Rosnąca skala zamówień to czysty biznes - pozwala firmie racjonalizować koszty wytwarzania broni i miarkować ceny - zachęcając do zakupów kolejnych klientów – mówią lotniczy eksperci. Dziś cena jednego egzemplarza F-35A to ok. 100 mln dolarów. Przy wielkoseryjnej produkcji i dużej sprzedaży być może uda się ją zbić nawet do 80 mln dol. za sztukę – kuszą przedstawiciele koncernu z USA.