Wiadomo, że w rankingu kłopotliwych pasażerów linii lotniczych niesforne dzieci plasują się tuż za osobami nadużywającymi alkoholu. Dziecko może z siebie wydobyć nawet 105 decybeli, więcej niż pociąg metra, czy piła łańcuchowa, stwierdzili specjaliści American Tinitus Association.
W ubiegłym roku doszło do bulwersującego wydarzenia, kiedy to kapitan samolotu Air Corsica z powodu płaczącego 4-letniego brzdąca wyprosił z maszyny całą rodzinę. Inni przewoźnicy unikają tak drastycznych metod. Trzy azjatyckie linie lotnicze (AirAsia X Bud, Malaysian Airline System, a ostatnio Scoot należąca do Singapore Airlines) zdecydowały się wydzielić w swoich samolotach strefy bez dzieci. Z badań wynika, że pasażerowie są gotowi dopłacić 50 funtów do ceny biletu by właśnie uniknąć takiego towarzystwa.
- Wszyscy są w jednej cynowej puszce i trochę trudno jest uszczęśliwić każdego - zwraca uwagę Marcus Osborne, ojciec trojga dzieci, partner w firmie doradczej Fusion Brand w Kuala Lumpur. Przyznaje jednak, że gdyby miał możliwość podróżowania w strefie wolnej od dzieci prawdopodobnie by z niej skorzystał.
Japan Airlines na trasie Tokio-Honolulu od 1 października w klasie ekonomicznej będą rezerwować cztery najdalej położone fotele dla matek karmiących piersią bądź pań pragnących poprawić makijaż. Etihad Airways wynajęły doradców z brytyjskiego Nordland College, centrum szkoleniowego, aby zaznajomili personel pokładowy, tzw latające nianie m. in. z tajnikami psychologii dziecięcej. Będą one obsługiwały trasy długodystansowe. Bezpłatna usługa będzie dostępna we wszystkich klasach. Etihad chwalą się „fantastycznym odzewem gości z prawie wszystkich stron świata".
Andrew Young z firmy Trip Advisor Inc. ostrzega, że wydzielanie stref bez dzieci może odbić się przewoźnikom czkawką, jeśli zrażą do siebie rodziców. Jego zdaniem może to funkcjonować tylko w przypadku tanich linii lotniczych. Dla przewoźników świadczących pełny zakres usług to zdradliwy teren, twierdzi Young.