Barbara Oksińska
Część wytwórców prądu chce renegocjować długoterminowe kontrakty na dostawy węgla, by obniżyć ich ceny – wynika z informacji „Rz". Doniesienia te potwierdza Roman Łój, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego. – Prowadzimy stałe negocjacje z energetyką. Niektóre jej żądania dotyczące obniżki cen węgla uważam jednak za nierealne – przyznaje. Część polskich kopalń już teraz działa na granicy rentowności i dla nich korekta cennika w dół oznaczałaby katastrofę.
W biznesie nie ma sentymentów
Rozgoryczenie władz spółek węglowych jest zrozumiałe. Jak wynika z danych katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu, średnia cena węgla energetycznego w naszym kraju spadła w 2013 r. o 10 proc., do 262,31 zł, w porównaniu z rokiem ubiegłym. Podobnie ceny kształtują się na całym świecie, czego główną przyczyną jest spowolnienie gospodarcze, a także problemy chińskiej gospodarki, która jest znaczącym konsumentem tego surowca. W konsekwencji śląskie kopalnie muszą zaciskać pasa i ciąć koszty, m.in. przez zmniejszenie zatrudnienia. W ubiegłym roku w polskich kopalniach pracowało w sumie prawie 107 tys. osób. To o 6 proc. mniej niż rok wcześniej.
Problem w tym, że również spółki energetyczne nie mają za sobą udanego roku. Średnia cena energii elektrycznej w 2013 r. na rynku hurtowym wyniosła 153,87 zł za megawatogodzinę i była o 11 proc. niższa niż rok wcześniej. – Dopóki ceny energii będą niskie, firmy energetyczne będą wywierały presję na ceny węgla. Trudno jednak oczekiwać od polskich kopalń, by pozwoliły sobie na jakiekolwiek dalej idące obniżki, mając w pamięci relatywnie wysokie koszty wydobycia – zauważa Paweł Puchalski, szef działu analiz DM BZ WBK.
Zarządy kopalń mówią ostrzej: firmom energetycznym brakuje uczciwości. – Bo gdy ceny węgla na rynkach europejskich były wysokie, my stosowaliśmy się do zapisów umów, przez co nasi odbiorcy płacili mniej. Gdy sytuacja się odwróciła, proponuje się nam ceny poniżej już obecnie niskich – argumentuje prezes Łój i dodaje: – Nie mamy już pola manewru. Dalsze obniżenie cen przy naszej rentowności rzędu 2 proc. groziłoby stratą netto oraz utratą płynności finansowej.